O wymianę spalonej żarówki w latarni stojącej przy Jankowskiego 3 w Opolu walczy od kilku tygodni mieszkanka jednego z bloków. Magdalena Wojnarowicz zgłosiła nam temat zderzając się, jak sama mówi, z urzędniczą niemocą. Długo wydreptywała ścieżki między spółdzielnią mieszkaniową a ratuszem, bez efektu.

- Po prostu niech ktoś przyjdzie i wymieni te żarówki. Ja nie wiem, czy to ma być spółdzielnia, czy to ma być miasto. Zlitujcie się nad tymi mieszkańcami. Błagam, zróbcie coś. Ja powiedziałam, pójdę do radia, a jak trzeba to pójdę jeszcze wyżej. Ale to jest absurd. To jest tylko latarnia, to jest tylko żarówka - mówi pani Magdalena.

Okazuje się, że są dwie strony sporu i kwestią odpowiedzialności za to, kto ma naprawić latarnię przerzuca się miasto ze spółdzielnią mieszkaniową, a temat dotyczy nie tylko tej jednej latarni. Obie instytucje podpierają się wykładnią wyroków sądów w tej sprawie.

Rozmawialiśmy o tym z rzecznikiem miasta Opola Adamem Leszczyńskim. Miasto stoi na stanowisku, że naprawiać powinien zarządca terenu, czyli spółdzielnia.

- Nie zgadzamy się ze stanowiskiem miasta. Wszystkie latarnie przekazaliśmy do miasta w momencie, gdy osiedla powstawały - powiedział nam Arkadiusz Kowara, prezes spółdzielni.

- Mamy jeden wyrok prawomocny, który dotyczył osiedla numer 3, który potwierdza, że mieliśmy rację występując o zwrot kosztów naprawy oświetlenia - mówi nam prezes.

Temat trafił już na biurko powiatowego inspektora nadzoru budowlanego i okazuje się, że teraz to on ma zdecydować, czy ta latania przy Jankowskiego to latarnia spółdzielni czy jest to latarnia miasta. Póki co, decyzji nie ma. Inspektor przekazał naszej dziennikarce, że to jest kwestia 3-4 tygodni, więc tyle czasu tego światła na Jankowskiego prawdopodobnie nie będzie.