Sasin na spotkaniu w łomżyńskiej Hali Kultury mówił, że w tych wyborach podjęta zostanie decyzja, czy "Polska będzie mogła nadal szybko się rozwijać, czy będzie bezpieczna, a w finale - również czy będzie suwerenna, czy będziemy gospodarzami we własnym kraju". "Bo dzisiaj wcale to nie jest takie oczywiste, czy tak pozostanie" - mówił minister.

W jego ocenie, Polska ma wszelkie szanse, by w kwestii poziomu życia mieszkańców dogonić szybko takie kraje, jak Hiszpania czy Włochy. "To już - można powiedzieć - jest w zasięgu ręki. Jeśli chcemy żyć jak Francuzi czy Brytyjczycy, potrzebujemy pewnie około dziesięciu lat, a jak chcemy żyć na takim poziomie jak Niemcy - to pewnie kilkunastu" - powiedział.

W jego ocenie, potencjał kraju przed 2015 rokiem "w dużej mierze trwoniliśmy, bo nie pomysłu, jak ten potencjał wykorzystać, a może nie było chęci kolejnych ekip rządowych". "Nie ma biednych krajów, są tylko źle zarządzane" - przekonywał. Zarzucał obecnej opozycji, że tworzące ją ugrupowania w przeszłości "odpowiadały za polskie sprawy"; mówił o wyprzedaży państwowego majątku, bezrobociu, emigracji i ubóstwie. "Były też i rzeczy pozytywne, ale raczej wynikały one z naszej przedsiębiorczości, dążenia Polaków do tego (...) aby żyć w lepszych warunkach" - dodał.

Kilka razy w swoim wystąpieniu wracał do kwestii suwerenności. "Jeśli nie będziemy sami decydować o sobie, to inni nam ani rozwoju nie zafundują, ani nam bezpieczeństwa nie zbudują" - mówił Sasin. Powiedział, że Unia Europejska to nie "klub charytatywny tylko związek państw, które ze sobą konkurują".

W jego ocenie, inne kraje UE chciałyby, żeby Polska była "dalej taka, jaka była". "Słaba ekonomicznie, gdzie koncerny zagraniczne mogą sprzedawać swoje towary, mają rynek zbytu, a Polacy stanowią tanią siłę roboczą, która pozwala tym zagranicznym koncernom maksymalizować zyski, a podatki płacić tam, gdzie mają swoje centrale" - dodał Sasin.

Podkreślał, że rząd PiS nie zgodzi się na "rezygnację z polskiej suwerenności" w UE. Przekonywał, że "Donald Tusk i Platforma Obywatelska zgodzi się na wszystko". "Dostanie telefon z Berlina, stuknie obcasami i zagłosuje za wszystkim, co mu każą, zrzeknie się tej polskiej suwerenności, może obiecają mu jakieś stanowisko w tym nowym europejskim superpaństwie" - mówił Sasin w Łomży.

Podkreślał też znaczenie państwowej własności dla kwestii suwerenności; przypominał, że dotyczy tego jedno z pytań referendalnych. "Jest podstawowa zasada: tyle wolności, ile własności. Mamy naszą polską własność, jesteśmy wolnym narodem, możemy decydować o sobie. Jak nie mamy nic, to jesteśmy na łasce i niełasce tych, którzy tę własność posiadają, a my jesteśmy tylko wyrobnikami, tymi, którzy mogą pójść po prośbie do tych wielkich właścicieli" - dodał szef resortu aktywów państwowych.

Odnosząc się do kwestii bezpieczeństwa mówił, że Polska wschodnia musi być "bastionem, fortecą nie do przebycia"; zwracał uwagę na odtwarzanie i tworzenie nowych jednostek wojskowych w tej części kraju. "Musimy obronić polskie bezpieczeństwo i w tym wymiarze militarnym (...), ale będziemy też bronić naszego wewnętrznego bezpieczeństwa przed tym wszystkim, co chcą nam zgotować dzisiaj, przez różnego rodzaju regulacje, pakty migracyjne i tym podobne rozwiązania, które spowodują, że Polacy będą bali się wyjść na ulice" - mówił Sasin.(PAP)

Autor: Robert Fiłończuk

rof/ mhr/