Kuba/ Wybory parlamentarne po "intensywnie teledyrygowanej" kampanii rządowej
O 470 miejsc w Zgromadzeniu ubiegała się taka sama liczba kandydatów – w większości członków Kubańskiej Partii Komunistycznej, niezmiennie jedynej legalnej w kraju.
Po kolejnej fali emigracji w ubiegłym roku, kiedy to Kubę opuściło kolejne 300 tys. Kubańczyków, liczy ona obecnie 11,1 mln mieszkańców. Jednak wyborców ubywa w jeszcze szybszym tempie, niż ludności wyspy; zainteresowanie udziałem w głosowaniach maleje z każdym rokiem.
Absencja w wyborach samorządowych z listopada roku ubiegłego wyniosła 68,5 proc. (68,5), ale rekord absencji padł we wrześniu 2019 roku: w głosowaniu nad nową Konstytucją Kuby nie wzięło udziału ponad 90 proc. uprawnionych obywateli.
Niedzielne głosowanie poprzedziło wybory prezydenta Kuby. 62-letni szef państwa kubańskiego Miguel Diaz-Canel, który ma również mandat deputowanego do parlamentu, startował w wyborach do Zgromadzenia Narodowego, ponieważ to spośród jego członków wyłaniany jest na pięć lat szef państwa; chcąc ubiegać się o kolejna kadencję na tym stanowisku, musi on mieć mandat deputowanego.
Niedzielne wybory przebiegały w warunkach najgłębszego od 30 lat kryzysu gospodarczego. Mimo, iż partie polityczne - poza rządzącą partią komunistyczną - nadal pozostają nielegalne, opozycja dzięki coraz powszechniejszemu internetowi zyskuje szeroki dostęp do informacji, co odnotowali w swych korespondencjach z niedzielnych wyborów na Kubie zagraniczni korespondencji, w tym wpływowego hiszpańskiego dziennika „El Mundo”.
Szybko poszerza się również wyłom w monopolu państwa na działalność gospodarczą odkąd pogłębiający się kryzys zmusił rządzącą partię komunistyczną do „otwarcia szlabanu” przed sektorem prywatnym w gospodarce.(PAP)
ik/ mal/