"Po 40 dniach postu - uczta". Dawniej śniadanie wielkanocne było wielkim przeżyciem
Od wieków śniadanie wielkanocne jest jednym z najważniejszych punktów świąt. Dla naszych przodków było to uroczyste, ale i wyjątkowe wydarzenie.
- Po 40 dniach jedzenia żuru, picia kawy i jedzenia suchego chleba, bo masło też było zabronione, to naprawdę śniadanie wielkanocne to było po prostu niebo w gębie. Rozpoczynano je po porannej rezurekcji, modlitwą i czasami na Śląsku, ale nie zawsze, dzielono się jajkiem. Na stole porannym pojawiał się też żurek, ale tym razem był on na tłusto z kiełbasą, jajkiem i doprawiony chrzanem.
- Charakterystyczne dla Śląska Opolskiego było też to, że pierwszy dzień świąt spędzano w bardzo wąskim gronie rodzinnym - dodaje Oficjalska. - Niedziela w rodzinach śląskich była rzeczywiście rodzinna, ale tylko dla tych członków, którzy mieszkali w danym gospodarstwie. Natomiast drugi dzień świąt to był taki dzień odwiedzin, gdzie można było pójść lub pojechać do krewnych, porozmawiać i posiedzieć wspólnie.
Dodajmy, że to, co ostatecznie znalazło się na wielkanocnym stole, zależało w dużej mierze od majętności rodziny.