Kluczborscy rolnicy też dziś protestowali. Mają dość narzucania wyśrubowanych norm przez UE
Niemal 200 ciągników brało udział w kluczborskiej części protestu rolników. Od 10:30 gospodarze blokowali między innymi drogę krajową numer 11, ale też ulice centrum Kluczborka.
Marek Kaluza, rolnik z Łowkowic, ubolewa między innymi nad cenami skupu pszenicy.
- Jak ta sytuacja przekłada się dla mnie? Po pierwsze przyjeżdża pszenica z Ukrainy, zalewa nasz rynek i my nie potrafimy jej teraz sprzedać. Dzisiejsze ceny były również 10 czy 15 lat temu. Ceny nawozów i pozostałych środków - to wszystko drożeje. Nam zabraniają pryskać różnymi substancjami, a na Ukrainie to wszystko jest dozwolone.
Drugi rolnik zwraca uwagę, że być może już teraz zza wschodniej granicy przyjeżdża do Polski mąka złej jakości.
- Nam mówi się o pewnych standardach, natomiast te normy są na Ukrainie zupełnie inne. Za chwilę konsument będzie wręcz zmuszony do zjedzenia produktów przywiezionych ze wschodu. My musimy mieć wypracowane naprawdę wysokie standardy, żeby sprzedać produkty. Są niesamowite kontrole, do tego biurokracja, a od firm ukraińskich tego nie wymaga się. Z tego względu czujemy się oszukani. Nie do takiej Unii Europejskiej wchodziliśmy.
Z kolei Kazimierz Morawiec, członek zarządu Izby Rolniczej w Opolu i przewodniczący tej izby na powiat kluczborski, ocenia, że przez 40 lat gospodarowania nie spotkał takiej sytuacji.
- Co cztery lata są nowe wymogi, a to, z czym spotkaliśmy się teraz jako rolnicy, z tym "Zielonym ładem", który trudno nazwać ładem, ja bym nazwał raczej bezładem, to już przerasta naszą cierpliwość i nasze możliwości. Z tego wzięły się nasze protesty.
Kolejną odsłonę protestu zaplanowano na przyszły tydzień.
- Jak ta sytuacja przekłada się dla mnie? Po pierwsze przyjeżdża pszenica z Ukrainy, zalewa nasz rynek i my nie potrafimy jej teraz sprzedać. Dzisiejsze ceny były również 10 czy 15 lat temu. Ceny nawozów i pozostałych środków - to wszystko drożeje. Nam zabraniają pryskać różnymi substancjami, a na Ukrainie to wszystko jest dozwolone.
Drugi rolnik zwraca uwagę, że być może już teraz zza wschodniej granicy przyjeżdża do Polski mąka złej jakości.
- Nam mówi się o pewnych standardach, natomiast te normy są na Ukrainie zupełnie inne. Za chwilę konsument będzie wręcz zmuszony do zjedzenia produktów przywiezionych ze wschodu. My musimy mieć wypracowane naprawdę wysokie standardy, żeby sprzedać produkty. Są niesamowite kontrole, do tego biurokracja, a od firm ukraińskich tego nie wymaga się. Z tego względu czujemy się oszukani. Nie do takiej Unii Europejskiej wchodziliśmy.
Z kolei Kazimierz Morawiec, członek zarządu Izby Rolniczej w Opolu i przewodniczący tej izby na powiat kluczborski, ocenia, że przez 40 lat gospodarowania nie spotkał takiej sytuacji.
- Co cztery lata są nowe wymogi, a to, z czym spotkaliśmy się teraz jako rolnicy, z tym "Zielonym ładem", który trudno nazwać ładem, ja bym nazwał raczej bezładem, to już przerasta naszą cierpliwość i nasze możliwości. Z tego wzięły się nasze protesty.
Kolejną odsłonę protestu zaplanowano na przyszły tydzień.