Interna w oleskim szpitalu powiatowym jest pełna pacjentów. Pytamy o przyczyny
Nie ma wolnych miejsc na oddziale wewnętrznym Szpitala Powiatowego w Oleśnie. Zakład Opieki Zdrowotnej ma do dyspozycji teraz 21 miejsc, ale przyjętych jest 24 pacjentów.
Andrzej Prochota, dyrektor szpitala, nie spodziewa się poprawy sytuacji w niedalekiej przyszłości. Jak uzasadnia, główną przyczyną jest deficyt lekarzy internistów chcących pracować w szpitalu.
- Poza tym jest olbrzymia presja z zewnątrz przez dysfunkcje niektórych lecznic - zaznacza. - W sąsiednim szpitalu - w Kluczborku - wstrzymano przyjęcia na oddziale wewnętrznym. Wiem jednak o trudnej sytuacji kadrowej poza Opolszczyzną, ale działanie tych szpitali wpływa na nas. Mam na myśli szpitale w Wieluniu oraz Lublińcu. Jako szpital powiatowy w Oleśnie nie jesteśmy w stanie zabezpieczyć internistycznie praktycznie populacji dwóch powiatów. Mówimy o około 140 tysiącach ludzi.
Zdaniem dyrektora Prochoty, sytuacja na internie wyglądałaby znacznie lepiej, gdyby udało się znaleźć dwójkę lekarzy pracujących na pełnym etacie i biorących dyżury.
- Po pierwsze nie mamy sal mieszanych, gdzie leżą kobiety i mężczyźni. Na papierze zawsze część łóżek może być wolna, ale to nie znaczy, że one są do wykorzystania na już. Głównych przyczyn należy też szukać w konieczności izolowania pacjentów, którzy mogą być źródłem zakażeń dla swoich sąsiadów z sali. To generowałoby jedynie dodatkowe problemy zdrowotne.
Szpital w Oleśnie ma z kolei wolne miejsca na oddziałach zabiegowych, choć największe obłożenie jest na chirurgii urazowo-ortopedycznej.
- Poza tym jest olbrzymia presja z zewnątrz przez dysfunkcje niektórych lecznic - zaznacza. - W sąsiednim szpitalu - w Kluczborku - wstrzymano przyjęcia na oddziale wewnętrznym. Wiem jednak o trudnej sytuacji kadrowej poza Opolszczyzną, ale działanie tych szpitali wpływa na nas. Mam na myśli szpitale w Wieluniu oraz Lublińcu. Jako szpital powiatowy w Oleśnie nie jesteśmy w stanie zabezpieczyć internistycznie praktycznie populacji dwóch powiatów. Mówimy o około 140 tysiącach ludzi.
Zdaniem dyrektora Prochoty, sytuacja na internie wyglądałaby znacznie lepiej, gdyby udało się znaleźć dwójkę lekarzy pracujących na pełnym etacie i biorących dyżury.
- Po pierwsze nie mamy sal mieszanych, gdzie leżą kobiety i mężczyźni. Na papierze zawsze część łóżek może być wolna, ale to nie znaczy, że one są do wykorzystania na już. Głównych przyczyn należy też szukać w konieczności izolowania pacjentów, którzy mogą być źródłem zakażeń dla swoich sąsiadów z sali. To generowałoby jedynie dodatkowe problemy zdrowotne.
Szpital w Oleśnie ma z kolei wolne miejsca na oddziałach zabiegowych, choć największe obłożenie jest na chirurgii urazowo-ortopedycznej.