Przeziębienia, grypa, wirus RSV. Przychodnie oblężone, a w szkołach i żłobkach pustki
Coraz więcej dzieci choruje, grupy w żłobkach i przedszkolach wypełniają się zaledwie do połowy. W wielu opolskich placówkach konieczne jest ich łączenie. Spustoszenie sieją nie tylko przeziębienia i grypa, ale infekcje żołądkowe i wirus RSV. Oblężenie przeżywają też opolskie przychodnie.
- Mamy bardzo dużo małych pacjentów. Ten sezon jest niesamowicie intensywny, jeżeli chodzi o ilość zachorowań - mówi Urszula Gosk, pediatra z poradni dziecięcej w "Centrum Zdrowia" w Opolu. - Jest bardzo dużo infekcji. I już nie ma takiego ograniczenia wiekowego, bo chorują te najmłodsze dzieci i te starsze. Zakres tych zachorowań u dzieci jest naprawdę duży. Mamy świadomość, że są to głównie infekcje wirusowe dotyczące dróg oddechowych górnych i dolnych. Ten sezon jest bardzo mocno intensywny pod względem zapalenia oskrzeli u dzieci. Wiążemy to z wirusem RSV. Niestety, część z tych dzieci wymaga hospitalizacji.
- Frekwencja w szkole jest bardzo niska - potwierdza pani Anna, nauczycielka edukacji wczesnoszkolnej w jednej ze szkół podstawowych w gminie Wołczyn. - W zeszłym tygodniu było apogeum zachorowań, gdzie w szkole była raptem 1/3 dzieci. Wiem, że w całej gminie jest ten problem. W innych szkołach także, w niektórych klasach zajęcia są zawieszone i nie odbywają się. W naszej szkole dopiero w tym tygodniu zaczęliśmy próby do jasełek. Wcześniej nie było to możliwe ze względu na absencję dzieci.
O tym, że podobna sytuacja jest także w stolicy regionu mówią rodzice przedszkolaków.
- Tydzień temu moje dziecko zostało w domu z dosyć poważnym przeziębieniem. Jeżeli chodzi o grupę mojego dziecka, chorowała połowa grupy - mówi jeden z rodziców. - Łączone są grupy, bo jest tak mało dzieci w przedszkolu z powodu infekcji. U najmłodszego syna były trzy grupy połączone ze sobą razem. Było w sumie 16 dzieci, kiedy łącznie powinno być po 20 w trzech grupach - dodaje mama dwóch przedszkolaków.
Pediatra Urszula Gosk zwraca uwagę, że jeżeli rodzice mają taką możliwość, warto nie posyłać dzieci do przedszkola czy szkoły od razu po ustaniu infekcji, ale dać czas na nabranie sił i odporności.
- Frekwencja w szkole jest bardzo niska - potwierdza pani Anna, nauczycielka edukacji wczesnoszkolnej w jednej ze szkół podstawowych w gminie Wołczyn. - W zeszłym tygodniu było apogeum zachorowań, gdzie w szkole była raptem 1/3 dzieci. Wiem, że w całej gminie jest ten problem. W innych szkołach także, w niektórych klasach zajęcia są zawieszone i nie odbywają się. W naszej szkole dopiero w tym tygodniu zaczęliśmy próby do jasełek. Wcześniej nie było to możliwe ze względu na absencję dzieci.
O tym, że podobna sytuacja jest także w stolicy regionu mówią rodzice przedszkolaków.
- Tydzień temu moje dziecko zostało w domu z dosyć poważnym przeziębieniem. Jeżeli chodzi o grupę mojego dziecka, chorowała połowa grupy - mówi jeden z rodziców. - Łączone są grupy, bo jest tak mało dzieci w przedszkolu z powodu infekcji. U najmłodszego syna były trzy grupy połączone ze sobą razem. Było w sumie 16 dzieci, kiedy łącznie powinno być po 20 w trzech grupach - dodaje mama dwóch przedszkolaków.
Pediatra Urszula Gosk zwraca uwagę, że jeżeli rodzice mają taką możliwość, warto nie posyłać dzieci do przedszkola czy szkoły od razu po ustaniu infekcji, ale dać czas na nabranie sił i odporności.