Bus wylądował w Jeziorze Nyskim. Tak kończy się pozostawienie samochodu na luzie i bez zaciągnięcia hamulca ręcznego
Wędkarz nie zaciągnął hamulca ręcznego i jego bus stoczył się do Jeziora Nyskiego. Na szczęście nikt nie ucierpiał.
Taka sytuacja miała miejsce dzisiaj (01.10) rano w pobliżu Wojewódzkiego Centrum Szkolenia Ratownictwa Wodnego. - Mężczyzna chciał wyciągnąć łódkę, więc wysiadł z samochodu, ale nie zabezpieczył go przed ruszeniem - mówi Jarosław Białochławek, prezes Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego w Nysie.
- O tyle dobrze, że akurat odbywało się szkolenie z kwalifikowanej pierwszej pomocy na stanicy, bo na miejscu byli strażacy i policjanci. Oni szybko podbiegli, żeby zabezpieczyć samochód przed odpłynięciem, który unosił się nieco na wodzie. Na szczęście dysponujemy wozem specjalistycznym z wyciągarką. Za pomocą łodzi ustawiliśmy busa w odpowiednim kierunku i przy pomocy specjalistycznego auta wyciągnęliśmy go na brzeg.
Bus wyciągnięty na brzeg został przewieziony lawetą do mechanika.
- To pracowite dni dla nyskiego WOPR-u, bo trzy dni temu prawie zatonęła łódź na marinie w Głębinowie - dodaje Białochławek.
- Tam w ostatniej chwili użyliśmy specjalistycznego sprzętu - motopompy i łodzi – wyciągając łódź motorową. Nie doszło do wycieku paliwa. Sezon wodny niby za nami, ale dla ratowników w Nysie to nie oznacza końca. Cały czas jesteśmy na bazie i dyżurujemy, bo zdarzają się różne rzeczy.
Nad Jezioro Nyskie przyjeżdża teraz wielu wędkarzy, bo rozpoczął się sezon na sandacza.
- O tyle dobrze, że akurat odbywało się szkolenie z kwalifikowanej pierwszej pomocy na stanicy, bo na miejscu byli strażacy i policjanci. Oni szybko podbiegli, żeby zabezpieczyć samochód przed odpłynięciem, który unosił się nieco na wodzie. Na szczęście dysponujemy wozem specjalistycznym z wyciągarką. Za pomocą łodzi ustawiliśmy busa w odpowiednim kierunku i przy pomocy specjalistycznego auta wyciągnęliśmy go na brzeg.
Bus wyciągnięty na brzeg został przewieziony lawetą do mechanika.
- To pracowite dni dla nyskiego WOPR-u, bo trzy dni temu prawie zatonęła łódź na marinie w Głębinowie - dodaje Białochławek.
- Tam w ostatniej chwili użyliśmy specjalistycznego sprzętu - motopompy i łodzi – wyciągając łódź motorową. Nie doszło do wycieku paliwa. Sezon wodny niby za nami, ale dla ratowników w Nysie to nie oznacza końca. Cały czas jesteśmy na bazie i dyżurujemy, bo zdarzają się różne rzeczy.
Nad Jezioro Nyskie przyjeżdża teraz wielu wędkarzy, bo rozpoczął się sezon na sandacza.