"Pogotowie dla zwierząt". Centrum leczenia "Avi" w okresie wakacji codziennie ratuje kilka gatunków zwierząt
Codziennie trafia do nich blisko 10 pacjentów. Są w różnym stanie, nierzadko nawet krytycznym. Mowa o dzikich zwierzętach, które leczone są w Opolskim Centrum Leczenia i Rehabilitacji Dzikich Zwierząt "Avi". Tu opiekunowie starają się pomóc każdemu.
- Czas wakacji dla nas, to czas wzmożonej pracy. Najwięcej mamy obecnie jeżyków oraz bardzo dużo bocianów białych. Trafiają do nas po wszelkiego rodzaju kolizjach z samochodami czy liniami energetycznymi. Leczymy też bociana, który został postrzelony - mówi Marta Węgrzyn, założycielka Opolskiego Centrum Leczenia i Rehabilitacji Dzikich Zwierząt "Avi".
- Dzisiaj dzień zaczęliśmy od jastrzębia z infekcją górnych dróg oddechowych, który przyjechał do nas z gminy Kluczbork. Mamy też dużo jaskółek, ptaków wróblowatych. Dużo też do nas przyjechało myszołowów. Obecnie jednym z najtrudniejszych wyzwań, jest leczenie postrzelonego bociana. Przeszedł on już operację, usunięte zostały śruty z ciała, ale niestety ptak w dalszym ciągu nie wstaje na nogi. Gdzieś to czucie w nogach wraca, więc rokowania z dnia na dzień są coraz lepsze, ale dopóki bocian nie wstanie, może być ciężko.
- Zwierzęta trafiają do nas w różny sposób. Część z nich przywieziona jest przez leśników lub strażników miejskich. Jednak jeśli zauważymy dzikie zwierzę, to najpierw musimy upewnić się, czy nie jest on drapieżny, jak na przykład bielik - dodaje Marta Węgrzyn.
- To czekamy do przyjazdu służb, mając to zwierzę cały czas na uwadze, gdzieś widzimy je kątem oka. Jeśli jest to zwierzę nie niebezpieczne, typu gołąb, wróbel, to łapiemy je i umieszczamy w kartonie, bez wody, bez jedzenia i kontaktujemy się z ośrodkiem.
Dodajmy, że sami też możemy zadbać o bezpieczeństwo dzikich zwierząt, na przykład zabezpieczając nasze szyby w domach czy samochodach. Ptaki często nie widzą powierzchni szklanych i uderzają w nie.
- Dzisiaj dzień zaczęliśmy od jastrzębia z infekcją górnych dróg oddechowych, który przyjechał do nas z gminy Kluczbork. Mamy też dużo jaskółek, ptaków wróblowatych. Dużo też do nas przyjechało myszołowów. Obecnie jednym z najtrudniejszych wyzwań, jest leczenie postrzelonego bociana. Przeszedł on już operację, usunięte zostały śruty z ciała, ale niestety ptak w dalszym ciągu nie wstaje na nogi. Gdzieś to czucie w nogach wraca, więc rokowania z dnia na dzień są coraz lepsze, ale dopóki bocian nie wstanie, może być ciężko.
- Zwierzęta trafiają do nas w różny sposób. Część z nich przywieziona jest przez leśników lub strażników miejskich. Jednak jeśli zauważymy dzikie zwierzę, to najpierw musimy upewnić się, czy nie jest on drapieżny, jak na przykład bielik - dodaje Marta Węgrzyn.
- To czekamy do przyjazdu służb, mając to zwierzę cały czas na uwadze, gdzieś widzimy je kątem oka. Jeśli jest to zwierzę nie niebezpieczne, typu gołąb, wróbel, to łapiemy je i umieszczamy w kartonie, bez wody, bez jedzenia i kontaktujemy się z ośrodkiem.
Dodajmy, że sami też możemy zadbać o bezpieczeństwo dzikich zwierząt, na przykład zabezpieczając nasze szyby w domach czy samochodach. Ptaki często nie widzą powierzchni szklanych i uderzają w nie.