Afganistan w rękach talibów. "Nie należy wierzyć i ufać talibom w ich zapowiedzi, że wszyscy będą mieli odpuszczone grzechy" - komentuje dr Bartosz Maziarz z UO
Przywódcy talibów triumfalnie wrócili do Afganistanu. Po tym, jak w niedzielę (15.08) bojownicy ruchu zdobyli Kabul i przejęli władzę w całym kraju, z wygnania wrócili ich najważniejsi dowódcy, których w Afganistanie nie było przez ostatnich kilkanaście lat. Rzecznik nowych władców zapowiedział, że będą szanować prawa kobiet i ogłosił amnestię dla wszystkich, którzy pracowali dla dotychczasowego rządu. Wielu Afgańczyków, zwłaszcza tych współpracujących przez lata z żołnierzami i dyplomatami państw Zachodu nie wierzy w te zapewnienia i w obawie przed islamistycznym reżimem rzuciło się do ucieczki.
- Nasza armia była zaangażowana w działania wojenne - nie w żadne patrole, jak to ostatnio powiedział premier Morawiecki. Nasi żołnierze byli na wojnie, przelewali krew. Podczas obecności w Afganistanie mieli szereg współpracowników afgańskich, którzy pomagali im, dostarczali informacji wywiadowczych. Dzisiaj ci ludzie są w śmiertelnym niebezpieczeństwie, ponieważ nie należy wierzyć i ufać talibom w ich zapowiedzi, że wszyscy będą mieli odpuszczone grzechy - mówi Maziarz.
Wczoraj z Kabulu na pokładzie czeskiego samolotu wojskowego ewakuowano dwie Polki. Obie kobiety, a także afgańskiego męża jednej z nich, objął opieką polski konsul generalny w Pradze. Jeszcze dziś mają dotrzeć do kraju. Na lotnisku w Kabulu trwa ewakuacja obcokrajowców i Afgańczyków współpracujących z państwami Zachodu. Polska wyśle do Afganistanu 3 samoloty.