Namysłów: powiatowy radny zarzuca działaczce Przyjaznego Samorządu konflikt interesów. "To próba przykrycia nieprawidłowości w szpitalu"
Czy w Namysłowie doszło do konfliktu interesów i marnowania publicznych pieniędzy? Takie zarzuty pod adresem działaczki Przyjaznego Samorządu formułuje jeden z powiatowych radnych.
Chodzi o Lucynę Medyk, która dziś zasiada w radzie powiatu, q poprzedniej kadencji była radną gminy. To wtedy miało dojść do sytuacji, która wzbudza wątpliwości radnego PiS Zbigniewa Bratosiewicza. Samorządowiec wskazuje, że Lucyna Medyk pod przykryciem prowadziła działalność wobec instytucji podległych gminie.
- Ona miała firmę, która się zajmowała bezpieczeństwem i higieną pracy. Gdy została radną, to tę firmę zamknęła i jej siostra otworzyła firmę z taką samą nazwą i świadczącą takie same usługi - mówi.
Radna była zatrudniona w tej firmie. Świadczyła ona usługi na rzecz domu kultury i NOSIR-u, mimo że na mocy porozumienia z gminą, zadania te miał wykonywać pracownik magistratu. Zdaniem burmistrza Bartłomieja Stawiarskiego, w ten sposób zmarnowano ponad 80 tysięcy złotych.
- Zewnętrzna firma była zatrudniona biorąc miesięcznie prawie 3 tysiące złotych. Gdy ja przyszedłem na urząd burmistrza i dowiedziałem się, że są takie umowy w NOSiR-ze i w NOK-u, kazałem je rozwiązać. BHP-owiec z urzędu gminy w tej chwili obsługuje cały urząd miejski, cały NOK, cały NOSiR i nie ma z tym najmniejszego problemu - tłumaczy.
Zdaniem burmistrza i radnego Bratosiewicza, wątpliwości budzi też fakt świadczenia przez radną usług na rzecz jednostek podległych gminie. Sama Lucyna Medyk przekonuje, że wszystko odbywało się zgodnie z prawem, a sprawa jest polityczną zemstą.
- Musiałam chyba bardzo zdenerwować pana burmistrza, radnego Bratosiewicza, że po kilku latach odgrzewany jest temat zawieszenia mojej działalności gospodarczej. Wyciągane są teraz sprawy, aby przykryć "aferę kolesiowską" w namysłowskim szpitalu - dodaje.
To, czy złamano prawo będzie badał wymiar sprawiedliwości, ponieważ przed kilkoma dniami radny Bratosiewicz złożył w tej sprawie zawiadomienie do prokuratury.
- Ona miała firmę, która się zajmowała bezpieczeństwem i higieną pracy. Gdy została radną, to tę firmę zamknęła i jej siostra otworzyła firmę z taką samą nazwą i świadczącą takie same usługi - mówi.
Radna była zatrudniona w tej firmie. Świadczyła ona usługi na rzecz domu kultury i NOSIR-u, mimo że na mocy porozumienia z gminą, zadania te miał wykonywać pracownik magistratu. Zdaniem burmistrza Bartłomieja Stawiarskiego, w ten sposób zmarnowano ponad 80 tysięcy złotych.
- Zewnętrzna firma była zatrudniona biorąc miesięcznie prawie 3 tysiące złotych. Gdy ja przyszedłem na urząd burmistrza i dowiedziałem się, że są takie umowy w NOSiR-ze i w NOK-u, kazałem je rozwiązać. BHP-owiec z urzędu gminy w tej chwili obsługuje cały urząd miejski, cały NOK, cały NOSiR i nie ma z tym najmniejszego problemu - tłumaczy.
Zdaniem burmistrza i radnego Bratosiewicza, wątpliwości budzi też fakt świadczenia przez radną usług na rzecz jednostek podległych gminie. Sama Lucyna Medyk przekonuje, że wszystko odbywało się zgodnie z prawem, a sprawa jest polityczną zemstą.
- Musiałam chyba bardzo zdenerwować pana burmistrza, radnego Bratosiewicza, że po kilku latach odgrzewany jest temat zawieszenia mojej działalności gospodarczej. Wyciągane są teraz sprawy, aby przykryć "aferę kolesiowską" w namysłowskim szpitalu - dodaje.
To, czy złamano prawo będzie badał wymiar sprawiedliwości, ponieważ przed kilkoma dniami radny Bratosiewicz złożył w tej sprawie zawiadomienie do prokuratury.