Strzały i wybuchy w lesie koło Goszyc. "Dzieci wołały: mamo wojna!"
Mieszkańcy Goszyc w gminie Bierawa zostali zerwani na nogi seriami z karabinów i wybuchami granatów. W nocy w pobliskim lesie pojawiły się zamaskowane postaci z latarkami, był dym z rac i wystrzały.
- Słychać było wybuchy, serie z automatów, pojedyncze strzały. Dzieci wystraszone wołały: mamo wojna, przyjdą i nas zabiją! Każdy wisi na telefonie, nikt nie wie, co się dzieje. Koleżanka dzwoni i mówi, że widzi jakieś race czerwone. Ja słyszę jakiś huk i nagle rozbłysk. Nie wiem, czy to porachunki gangsterskie, ustawka kiboli, czy co się dzieje w tym lesie - mówi jedna z mieszkanek wsi.
Przestraszeni ludzie zaczęli wydzwaniać na policję. Ale funkcjonariusze też nie wiedzieli, co się dzieje.
- Wysłali do nas patrol z prośbą, żeby pokazać im, w którym rejonie lasu są te strzały i wybuchy – mówi Joachim Morcinek, mieszkaniec Goszyc i radny gminny. – Najpierw jeden radiowóz, potem podjechał drugi, z bronią automatyczną. Jedziemy w ten las. Nagle zrobiło się potężne zadymienie, na metr przed samochodem nie było nic widać, oczy zaczynały szczypać. Potem patrzymy – stoi samochód wojskowy, żołnierze palą ogniska.
- Policjanci ustalili, że odbywają się tam ćwiczenia żołnierzy z batalionu powietrznodesantowego w Gliwicach i ćwiczenia te były legalne - mówi Dorota Bagrowska z Komendy Powiatowej Policji w Kędzierzynie-Koźlu.
- Wszystkie procedury zostały zachowane – uważa ppłk Kamil Sworacki, dowódca 6. Batalionu Powietrznodesantowego. – Do tej pory, cały czas, były one realizowane zgodnie z umowami, które są zawarte pomiędzy poszczególnymi organami instytucji publicznych.
Wojskowy odmówił udzielenia telefonicznych wyjaśnień, jakie dokładnie są to procedury i czy obejmują np. poinformowanie o ćwiczeniach mieszkańców okolicznych miejscowości. Podpułkownik Sworacki był gotów wyjaśnić to w trakcie spotkania osobistego. Najbliższy możliwy termin takiego spotkania to 8 stycznia.
Przestraszeni ludzie zaczęli wydzwaniać na policję. Ale funkcjonariusze też nie wiedzieli, co się dzieje.
- Wysłali do nas patrol z prośbą, żeby pokazać im, w którym rejonie lasu są te strzały i wybuchy – mówi Joachim Morcinek, mieszkaniec Goszyc i radny gminny. – Najpierw jeden radiowóz, potem podjechał drugi, z bronią automatyczną. Jedziemy w ten las. Nagle zrobiło się potężne zadymienie, na metr przed samochodem nie było nic widać, oczy zaczynały szczypać. Potem patrzymy – stoi samochód wojskowy, żołnierze palą ogniska.
- Policjanci ustalili, że odbywają się tam ćwiczenia żołnierzy z batalionu powietrznodesantowego w Gliwicach i ćwiczenia te były legalne - mówi Dorota Bagrowska z Komendy Powiatowej Policji w Kędzierzynie-Koźlu.
- Wszystkie procedury zostały zachowane – uważa ppłk Kamil Sworacki, dowódca 6. Batalionu Powietrznodesantowego. – Do tej pory, cały czas, były one realizowane zgodnie z umowami, które są zawarte pomiędzy poszczególnymi organami instytucji publicznych.
Wojskowy odmówił udzielenia telefonicznych wyjaśnień, jakie dokładnie są to procedury i czy obejmują np. poinformowanie o ćwiczeniach mieszkańców okolicznych miejscowości. Podpułkownik Sworacki był gotów wyjaśnić to w trakcie spotkania osobistego. Najbliższy możliwy termin takiego spotkania to 8 stycznia.