Kto zapłaci za utylizację chemikaliów w Brzegu? W grę mogą wchodzić miliony złotych
Dziś w południe zakończyło się spotkanie miejskiego sztabu kryzysowego. Rozmawiano m.in. o substancji, która jest składowana w magazynach przy Placu Młynów, a także debatowano o tym, kto ma usunąć chemikalia i na czyj koszt. Władze Brzegu mówią o tykającej bombie ekologicznej.
Burmistrz Jerzy Wrębiak w rozmowie z Radiem Opole mówi, że samorząd może nie udźwignąć takiego wydatku.
- Skala tego zagrożenia jest taka, że mówimy tutaj o setkach tysięcy, a nawet o milionach złotych za utylizację. Nie jest to normalna sytuacja, jeśli chodzi o budżety gmin, bo może to znacząco wpływać na ich kondycję finansową. Dlatego też tego typu niezawinione działania powinny być pokrywane z jakiejś rządowej rezerwy. Widzę przychylność ze strony wojewody, więc liczę, że tak się stanie i ktoś będzie chciał partycypować w kosztach utylizacji tych chemikaliów – dodaje Wrębiak.
W kilku podobnych przypadkach w kraju wójtowie i burmistrzowie dokonywali tzw. utylizacji zastępczej, a dopiero później odzyskiwano pieniądze od właścicieli gruntów, na których znajdowały się składowiska odpadów niebezpiecznych. W Brzegu może to być o tyle trudne, że właściciel magazynów o całej sprawie nic nie wiedział. Kilka miesięcy temu wydzierżawił część pomieszczeń pewnej osobie, która zadeklarowała, że substancje są przeznaczone do utylizacji, a w Brzegu będą składowane przez chwilę. Mężczyzna zniknął, szuka go teraz prokuratura, która prowadzi w tej sprawie dochodzenie.
Sztab kryzysowy w Brzegu spotyka się po raz kolejny w środę. Przypomnijmy, że łącznie zabezpieczono kilkadziesiąt tysięcy litrów chemikaliów.
- Skala tego zagrożenia jest taka, że mówimy tutaj o setkach tysięcy, a nawet o milionach złotych za utylizację. Nie jest to normalna sytuacja, jeśli chodzi o budżety gmin, bo może to znacząco wpływać na ich kondycję finansową. Dlatego też tego typu niezawinione działania powinny być pokrywane z jakiejś rządowej rezerwy. Widzę przychylność ze strony wojewody, więc liczę, że tak się stanie i ktoś będzie chciał partycypować w kosztach utylizacji tych chemikaliów – dodaje Wrębiak.
W kilku podobnych przypadkach w kraju wójtowie i burmistrzowie dokonywali tzw. utylizacji zastępczej, a dopiero później odzyskiwano pieniądze od właścicieli gruntów, na których znajdowały się składowiska odpadów niebezpiecznych. W Brzegu może to być o tyle trudne, że właściciel magazynów o całej sprawie nic nie wiedział. Kilka miesięcy temu wydzierżawił część pomieszczeń pewnej osobie, która zadeklarowała, że substancje są przeznaczone do utylizacji, a w Brzegu będą składowane przez chwilę. Mężczyzna zniknął, szuka go teraz prokuratura, która prowadzi w tej sprawie dochodzenie.
Sztab kryzysowy w Brzegu spotyka się po raz kolejny w środę. Przypomnijmy, że łącznie zabezpieczono kilkadziesiąt tysięcy litrów chemikaliów.