- Rozumiem, ale nie akceptuję - powiedział Marcin Oszańca, komentując informację o tym, że wiceminister rolnictwa i poseł ziemi opolskiej Janusz Kowalski odcina się od Tomasza Ognistego, który był jego asystentem społecznym.
Przypomnijmy, po publikacjach tygodnika Newsweek w ubiegłym tygodniu, dotyczących podziału gruntów po przedsiębiorstwie Top Farms i sugestiach, że mogło dojść do nieprawidłowości w co miał być zamieszany Tomasz Ognisty, wiceminister Kowalski wniósł do kancelarii sejmu o skreślenie Ognistego z listy asystentów społecznych.
- Poświęca pionka, żeby bronić figury. Odcina się od Ognistego mówiąc, że rozmowa odbyła się, gdy nie był jego asystentem, ale co z tego. Słowa, które padły są skandaliczne, tak jak próba wyłączenia z Top Farms 2 tys. ha ziemi dla spółki, której wiceprezesem jest Tomasz Ognisty, a dwukrotnie taka próba była podejmowana - powiedział lider PSL w regionie.
Dodał on, że coraz więcej osób zgłasza do niego różne nieprawidłowości w różnych częściach regionu. Nie sprecyzował jednak gdzie, wskazując tylko, że to miało miejsce tam, gdzie kończą duże dzierżawy.
- Jak będę miał informacje, to na pewno się podzielę, muszę zweryfikować te informacje - zapowiedział Marcin Oszańca.
Jak zaznaczał gość Radia Opole dużo dociera do niego głosów od producentów drobiu lub jaj.
- Jeden z producentów podał mi przykład. On potrzebuje 100 ton węgla. Kiedyś w cenie 1 kg kury, koszt ogrzewania stanowiło 50 gr, teraz musiałby doliczyć 2,5 zł. Nikt nie zaproponuje mu takiej ceny w skupie - mówił Oszańca.
Do tego dochodzą ceny energii elektrycznej.
- To są koszty, które zabiją przemysł drobiarski a Polska jest wiodącym producentem drobiu i jaj w Europie i na świecie - mówił. Zaznaczył także, że ceny pszenicy w skupie zaczęły rosnąć, natomiast rzepaku nie, a żeby kupić tonę nawozu, trzeba sprzedać 2 tony rzepaku.
Gość Radia Opole podkreślał, że to wszystko wpłynie na koszty produktów żywnościowych.
- Może być tak, że nie zjemy polskiego jajka, nie napijemy się polskiego mleka, nie zjemy polskiej wieprzowiny, bo jest pewien pułap cenowy, którego markety nie przekroczą i zacznie się import tanich produktów z krajów gdzie produkuje się taniej, np. z Azji. Ziemia będzie stała ugorem, rolnicy będą sprzedawali maszyny i szukali pracy na etacie.
Marcin Oszańca wskazał także, że dopłaty dla rolników będą wynosiły 118 euro, a wcześniej wynosiły 190 euro.