- Szanowni państwo, cóż mogę powiedzieć, generalnie rzecz mówiąc, prawda jest taka, że każdy wykonuje swoją pracę, urzędnicy pracują również w urzędowym czasie pracy, na pisma mają odpowiedni okres do wypowiedzenia się, jest to 30 dni, sam kiedyś pracowałem również jako urzędnik – mówi nasz gość.
- Ogrom pracy, która spada na poszczególnych referendarzy czy poszczególnych urzędników jest taka, że tego się nie da ogarnąć kolokwialnie, rzecz mówiąc szybko, w związku z czym dochodzi do tego typu kuriozalnych sytuacji, że coś, co dałoby się tak naprawdę załatwić nie wiem podpisem albo zdroworozsądkowo, nagle spotykamy się z tym, że mamy jakiś „Mount Everest przepisów” i spychologię – opowiada Paweł Mehl.
- Wielokrotnie spotykam się z tym, że z urzędów ludzie przychodzą z pismami, w których jest, jak oni sami twierdzą, bełkot prawniczy: kopiuj - wklej wyroki, orzecznictwo i tak naprawdę te pisma nic nie wnoszą. Sprawa jest w toku, nikomu nie można zarzucić bezczynności- zauważa prawnik.
- Tak naprawdę tutaj w tej sprawie dotyczącej tego nieszczęsnego dowodu można było to szybko załatwić – mówi prawnik. – Wiadomo, że najłatwiej jest się zasłaniać prawem obowiązującym i konsekwencjami, które mogą tutaj spaść, ale tak naprawdę urzędnicy i my wszyscy zapominamy, że tak naprawdę to prawo było tworzone nie pod urzędników albo nie pod organy państwa, ale pod zwykłego szarego obywatela i tak naprawdę jemu to powinno pomagać, ale czy pomaga? Wielokrotnie można się spotkać z takimi twierdzeniami, że... wręcz przeciwnie.