Większość dorosłych członków stowarzyszenia, do którego należy mówca, została zmobilizowana przez armię już w czwartek lub piątek. W niedzielne popołudnie zorganizował on ekipę ratunkową i skontaktował się z miejskim Wydziałem Zarządzania Kryzysowego w Opolu, który skierował go do Wydziału Wojewódzkiego. Następnie, po rozmowie z Piotrem Tarapatą, szefem Wydziału, ekipa została skierowana do Nysy. Na miejscu, w sztabie zlokalizowanym w dawnym budynku wojskowym, ich zespół został przyjęty jako moduł ratunkowy. Kiedy przybyli na miejsce, miasto jeszcze nie było całkowicie zalane, choć występowały lokalne podtopienia. Powódź nasiliła się późnym popołudniem, a mówca koordynował działania swojego zespołu ze sztabu. Około godziny 12-13 ekipa ratunkowa oczekiwała na dalsze instrukcje, nie wiedząc, co dokładnie dzieje się w innych miejscach. Wokół było sporo ruchu – pojazdy straży, policji i wojska przemieszczały się, sugerując działania w innych obszarach. Ekipa była przygotowana do działania na wodzie, ale czekała na rozkazy. W pewnym momencie pojawiła się informacja, że nadchodzi woda, choć nie było jasne, czy wały zaczynają przesiąkać, czy doszło do ich przerwania. Zarządzono ewakuację, a ekipa ratunkowa rozpoczęła działania, zabierając ludzi z różnych miejsc, gdzie woda sięgała od kostek do wyższych poziomów. Mówca był zaskoczony reakcją wielu mieszkańców, którzy mimo uruchomionych syren alarmowych nie wiedzieli, co oznaczały te sygnały. Mimo prób wyjaśniania, wiele osób nie rozpoznało sygnałów ewakuacyjnych. Ostatecznie mówca ewakuował około 30-40 osób.