Przypomnijmy: pierwszy raz o tych zwierzętach mówiliśmy 27 kwietnia, kiedy to sprawę zgłosili nam działkowicze ogródków działkowych na Zaodrzu. W połowie maja po raz kolejny dostaliśmy zgłoszenie, że kozy wchodzą w szkodę działkowców, skaczą przez płot i wyjadają albo niszczą plony, a czasem nawet pojawiają się na ulicy, stwarzając zagrożenie dla kierowców. Zwierząt zabrać nie można było, bo były zaopiekowane przez przebywającą na działce osobę bezdomną i nie działa im się krzywda…

- Zwierzęta są w dobrym stanie, nie mamy więc podstaw, by mu je odebrać – mówił w kwietniu Sebastian Smoliński z Wydziału ochrony środowiska i rolnictwa w Urzędzie Miasta Opola.

Równolegle ratusz skierował pismo do Powiatowego Lekarza Weterynarii o zajęcie się sprawą, bo jak utrzymują urzędnicy - możliwości ratusza są ograniczone. Jakub Nakonieczny, powiatowy lekarz weterynarii poinformował nas, że skontaktowali się z „właścicielem” kóz i dali mu 2 tygodnie na zalegalizowanie stada.

Kozy zostały kilka dni temu odłowione po tym, jak zawędrowały na terenie firm z ulicy Wspólnej i tam poczyniły szkody.

- Dostaliśmy informację, że kozy biegają po ulicy i robią szkody na terenie przedsiębiorstwa - poinformował nas Sebastian Smoliński z Wydziału ochrony środowiska i rolnictwa w Urzędzie Miasta Opola.

Na miejsce wybrała się nasza reporterka Agnieszka Stefaniak.

Zwierzęta umieszczono w gospodarstwie pod Strzelcami Opolskimi. To ośrodek dedykowany bezdomnym zwierzętom gospodarskim. Stanęło, że tam będą teraz przebywać. Są zdrowe i bezpieczne. Jaki może być dalszy ciąg tej sprawy? Teraz decyzje musi wydać powiatowy lekarz w Strzelcach Opolskich, ale wygląda na to, że nie ma podstaw do zlikwidowania stada.

Co z opiekunem kóz? Nie udało się nam z nim skontaktować. Zapytaliśmy o niego Ryszarda Bodnarczuka, prezes Rodzinnych Ogródków Działkowych "Oaza".