Redaktor Piotr Cywiński na początek pytał o projekt ustawy o obronie ojczyzny. Przypomniał, że opozycja drwiąco wypowiadała się o zakupie broni czy stworzenia Wojsk Obrony Terytorialnej czy nawet zacieśnia współpracy wojskowej z USA? - Czy możemy mówić o jednomyślności? - pytał posła Marka Suskiego.
- Tak się na pierwszy rzut oka wydaje. Wszystkie kluby parlamentarne deklarują, że będą popierać ale jak przechodzimy do szczegółów, to jedno mówią za wcześnie, za dużo, potem słyszymy propozycję, by 50% wydać w polskich zakładach zbrojeniowych, co jest dużą naiwnością, bo przecież my nie produkujemy myśliwców bojowych czy wyrzutni rakietowych. Diabeł tkwi w szczegółach, opozycja niby jest za ale tak naprawdę jest przeciw. To co się dzieje w UE ma odbicie w Polsce - mówił poseł Suski.
W kolejnej części gościem był Andrzej Pisalnik, białoruski dziennikarz.
- Atak rakietowy z terenu Białorusi trwa, ale fizycznie białoruskich żołnierzy nie ma, przynajmniej ich nie zidentyfikowano. Podobno do dymisji podał się szef sztabu generalnego Witor Gulewicz, jakoby żołnierze masowo odmawiali ataku na Ukrainę. Ministerstwo Obrony to dementuje i podaje, że żołnierze są zdyscyplinowani. Jak jest naprawdę? - zapytał Piotr Cywiński.
- Nie jestem blisko tych kręgów, ale w taką historię, że nie można było skompletować batalionu uderzeniowego na Białorusi potrafię uwierzyć. Choć są to doniesienie medialne. Białorusini rzeczywiście czują się w stosunku do Ukraińców bliskim narodem i ta wojna Putina nie ma na Białorusi wielu zwolenników, można powiedzieć, że nikogo poza elementem rosyjskim czyli ludźmi, którzy sympatyzują bo zależą od władzy rosyjskiej jak np. Łukaszenko - mówił Andrzej Pisalnik. - Problemem jest to, że Białorusini są skazani na propagandę rosyjską.
Ostatnim gościem programu był Tomasz Wróblewski, dziennikarz i wieloletni korespondent zagraniczny.
- Do końca nie jest jasne dlaczego Rosjanie nie wykorzystują swoich możliwości w powietrzu, są spekulacje, że zachowują sobie rezerwy na nieprzewidywalną część tej walki - zwrócił uwagę redaktor Wróblewski.
- Od początku tego konfliktu i wcześniej bo już od 2014 zastanawiano się jak wspierać Ukrainę nie denerwując Rosji. Jest to żałosne. I konsekwencje tego właśnie widzimy. Rosja i Putin, jak każda dyktatura ma tylko jeden kierunek dalszego rozwijania się, czyli zdobywanie innych państw - mówił. - Tak było z każdą dyktaturą komunistyczną czy faszystowską. Te systemy lewicowe w którymś momencie zapadają się same w sobie - dodał.
- Wiemy, że Putin nie zatrzymał się na Krymie, Osetii i tak samo nie zatrzyma się na Ukrainie. Ten reżim będzie musiał się dalej "rozwijać". Jeśli mu się uda, to będzie jak salami odcinał kolejne kraje i pretekst by odciąć Polskę lub Litwę się znajdzie - mówił redaktor Wróblewski.