Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej chce uregulować górną granicę temperatury, przy której można pracować. Na razie jest dolna. Czy to proste zadanie? Na razie jedno jest pewne: klimat się ociepla, a upały w Polsce stają się nie do wytrzymania. Letnie miesiące są coraz cieplejsze, a dni z temperaturą powyżej 30 czy 35 stopni są coraz częstsze. Pracownicy oraz związki zawodowe zwracają uwagę na ten problem, jednak poprzedni rząd nie podjął adekwatnych działań – poinformowało ministerstwo rodziny. Jak jednak rozwiązać trudności choćby z wyznaczeniem uniwersalnej temperatury maksymalnej?

Inny z ministerialnych projektów trafił właśnie do konsultacji publicznych. Ta nowelizacja zakłada wliczanie do stażu pracy między innymi okresów zatrudnienia na umowę - zlecenie, na samozatrudnieniu czy pracy przez uczniów i studentów do 26. roku życia z ulgą składkową. Zgodnie z proponowaną regulacją do okresu zatrudnienia wliczane będą między innymi okresy prowadzenia pozarolniczej działalności, czyli na przykład indywidualnej działalności gospodarczej, umowy agencyjnej i umowy zlecenia. Regulacja obejmie również umowy uaktywniające dla niań sprawujących opiekę nad dziećmi na podstawie umowy o świadczeniu usług. Tak będzie sprawiedliwiej?

Kolejny z tematów dotyczył będzie skali wartości. Dla 73 procent polskich pracowników wysokość wynagrodzenia jest najważniejszym czynnikiem przy wyborze pracodawcy - wynika z badania Randstad Employer Brand Research. Na kolejnych miejscach uplasowały się: dobra atmosfera i bezpieczeństwo zatrudnienia - odpowiednio 64 i 61 procent. Na tle innych krajów europejskich Polacy należą do tych narodów, częściej zwracają uwagę na wynagrodzenie. Dlaczego tak jest?

Rozmawialiśmy też o sytuacji i oczekiwaniach młodych pracowników na rynku pracy.

Udział w programie wzięli: Grzegorz Adamczyk z NSZZ "Solidarność" i Piotr Pancześnik z Kongregacji Przemysłowo-Handlowej.

Program prowadził Ireneusz Prochera.

-W Polsce wszyscy wiedzą co to jest strażak, co robi. Na Śląsku mamy 150 lat zorganizowanego pożarnictwa. Na Ukrainie był zalążek takiego ochotnictwa strażackiego. Przyszła wojna i to się rozleciało. Na zachodniej Ukrainie ludzie pamiętają, że kiedyś na terenach należących do Polski coś takiego było. Bardziej na wschodzie tego nie było. Po drugiej wojnie światowej ochotnicza straż została wygaszona, została państwowa i przyzakładowe. Dopiero od 2014 roku zaczęły na nowo tworzyć się w Ukrainie pierwsze ochotnicze straże pożarne. - mówił w Andrzej Latussek, strażak-ochotnik z Kadłuba Turawskiego, który pomaga tworzyć Ochotniczą Straż Pożarną w Ukrainie. Jak podkreśla, to trudne zadanie, choćby ze względu na zupełnie inne rozwiązania prawne.

-Stworzono MPK, czyli Miejskie Straże Pożarne, opłacane z kasy miasta. Dziwny twór, dublujący się z Państwową Strażą Pożarną. Przynosi to marne efekty, dlatego pokazujemy co to jest straż ochotnicza. Kiedy tam zajeżdżamy pytają: a ile i kto wam płaci? Odpowiadamy, ze nikt nam nie płaci, bo to się robi z potrzeby ratowania innego człowieka. Jest ciężko, ale powoli zaczynają to rozumieć.- dodał gość Radia Opole

Lasy Państwowe wznawiają konsultacje społeczne dotyczące obszarów, na których obowiązywać będą ograniczenia w pozyskiwaniu drewna. Do 4 sierpnia każdy zainteresowany będzie mógł się zapoznać i wyrazić swoją opinię dotyczącą proponowanych obszarów. Wstrzymanie wycinki to jeden z "gorących" tematów rozgrzewających relacje ekolodzy-leśnicy. Czy da się znaleźć rozwiązanie satysfakcjonujące obie strony? Rozmawialiśmy o tym z leśniczym Jackiem Boczarem z Nadleśnictwa Opole. Nie zabrakło także innych wątków o tym, czym żyje las!

Rząd ma trudności z realizacją części swoich przedwyborczych obietnic. O ile takie projekty jak chociażby podwyższenie kwoty wolnej od podatku zostały odłożone w czasie z powodu - jak słyszymy - zbyt dużych kosztów, to część zapowiedzi czeka na realizację z powodu braku zgody wewnątrz rządzącego obozu. To między innymi wsparcie dla marzących o własnym mieszkaniu. Nie ma też pełnej zgody co do tego, jak ma wyglądać kwestia przerywania ciąży - część koalicjantów nie pała optymizmem do przedstawianych wcześniej rozwiązań, przez co prace nad tą kwestią odłożono na później.

- Chcieliśmy mieć, jako naszego reprezentanta drugiego wicewojewodę, ale spotkało się to z odmową ze strony premiera. Co mogę poniekąd zrozumieć, przyjąć te argumenty, że rzeczywiście kiedy ten najmniejszy region miałby tego drugiego wicewojewodę, to pewnie automatycznie by się również inne regiony też ubiegały. Ponoć też inne ugrupowania też o to od wielu miesięcy zabiegały. Dla nas był ważny ten kontekst, że jeżeli my mamy mieć rzeczywiście jakiś wpływ, gdzieś szerzej, to trzeba mieć jakieś odzwierciedlenie. - mówił Rafał Bartek, lider Mniejszości Niemieckiej, współprzewodniczący Śląskich Samorządowców, który był gościem Ireneusza Prochery w paśmie publicystycznym Radia Opole. Do decyzji premiera szef TSKN podszedł jednak - jak mówi - ze zrozumieniem.

PIP proponuje nowe sankcje dla pracodawców zatrudniających na czarno. Obok kar finansowych, proponuje się także środki takie jak zwrot państwowych funduszy, ulg podatkowych czy zakaz składania ofert przy zamówieniach publicznych, a także brak możliwości występowania o stażystów czy wieloletni zakaz zatrudniania cudzoziemców. W opinii inspekcji byłyby one bardziej dotkliwe niż kary pieniężne. Jak poinformował "DGP", ze sprawozdania z działalności Państwowej Inspekcji Pracy za rok 2023 wynika, że z roku na rok utrzymuje się wysoka liczba osób pracujących na czarno. Problemem jest m.in. brak skutecznych narzędzi do walki z pracą nierejestrowaną.
Czy ten najnowszy pomysł walki z procederem uderzającym w przyszłą sytuację pracowników wart jest przyjęcia?

W programie udział wzięli:
Grzegorz Kuliś (BCC)
Grzegorz Adamczyk (NSZZ Solidarność)
Piotr Pancześnik (KP-H)

Program prowadził Ireneusz Prochera

- Bardzo wielu potomków osób, które po 1945 roku przeniosły się na ziemię niemodlińską ma te doświadczenia związane z Wołyniem, z kresami południowo-wschodnimi. Z tą trudną historią, z którą mierzyliśmy się w latach 1943-1945. Po wojnie w Niemodlinie osiadł Ludwik Malinowski, przywódca cywilnej obrony Przebraża i jest z tego tytułu ustanowiony pomnik. I dzięki temu od wielu lat, odkąd pamiętam, odkąd ten pomnik powstał na początku lat dwutysięcznych, są obchody przez wszystkie władze przeprowadzane i myślę, że to dobrze, bo musimy pamiętać o naszej historii - mówił Bartłomiej Kostrzewa, burmistrz Niemodlina, gdzie 11 lipca zorganizowane zostaną obchody 81. rocznica ludobójstwa Polaków na Wołyniu i Kresach Południowo-Wschodnich II RP.

Burmistrza Kostrzewę pytaliśmy też o sprawy bieżące, m.in. o to dlaczego w ciągu dwóch miesięcy zorganizował aż dwie sesje nadzwyczajne Rady Miasta?

- Wojna w krainie uświadomiła NATO m.in. że musi posiadać zdolność do produkcji wystarczającej ilości amunicji. Dlatego spodziewałbym się po spotkaniu w Waszyngtonie środków zaradczych. Istotne jest też to, że w USA będą niebawem wybory i prawdopodobna wygrana Donalda Trumpa, którego polityka wobec Ukrainy może się diametralnie zmienić.- mówił politolog dr Grzegorz Balawajder, czyniąc jednak zastrzeżenie, że ta zmiana postawy USA wobec Kijowa nie musi wcale nastąpić, bo pragmatyka polityki bywa często różna od wcześniejszych zapowiedzi, szczególnie przedwyborczych.

Dr Balawajder ocenił także sytuacje polityczną we Francji po wyborach parlamentarnych. W jego ocenie, rolę stabilizatora sceny politycznej, mimo braku zdecydowanej przewagi któregoś z bloków, pełnił będzie prezydent Macron, bo tak skonstruowany jest sytem polityczny we Francji. Stąd też nie będzie prawdopodobnie żadnych radykalnych ruchów, jak choćby ponowne wyjście z NATO.

- Jest cały szereg czynników, które spowodowały przegraną Konserwatystów w wyborach parlamentarnych. Najważniejsza jest demoralizacja, która wyniknęła z 14 lat rządów. I nastąpiło naturalne zużycie materiału, które znamy dobrze w polityce. Ocenia się, że te wybory to raczej sygnał wyrzucenia konserwatystów na margines życia publicznego niż silny mandat dla laburzystów. - mówił dr hab. Stankomir Nicieja, profesor UO, komentując wybory parlamentarne na Wyspach Brytyjskich. Zdaniem rozmówcy red. Ireneusza Prochery, tym co przyciągnęło wyborców do Partii Pracy była przede wszystkim obietnica przywrócenia elementarnej uczciwości w polityce i życiu publicznym.

- Ktoś może pomyśleć, że jak zwalnianych jest 450 pracowników a czeka na rynku 500 ofert pracy to nie ma problemu. Ale to tak nie działa, bo zwalniani pracownicy są często fachowcami w danej dziedzinie w danym zakładzie pracy. Odnalezienie się na rynku pracy w innych warunkach może być albo mało prawdopodobne, albo niemożliwe w ich przypadku. Druga sprawa: pracownik pracujący w jednym zakładzie 45 lat, mający 55+ lat - dla niego trudnością będzie choćby dojeżdżanie 30-50 kilometrów do nowej pracy. Po trzecie: pracodawcy oferują bardzo niskie wynagrodzenia. - mówił w Radiu Opole szef regionu NSZZ "Solidarność" Dariusz Brzęczek, odnosząc się do problemów pracowników zwalnianych przez duże zakłady przemysłowe.