Przypomnijmy, kilka dni temu Wydział Gospodarczy Sądu Okręgowego w Opolu podjął decyzję o zabezpieczeniu powództwa wobec uchwały odwołującej Ireneusza Jakiego z tej funkcji, oraz uchwały powołującej na prezesa Pawła Kaweckiego. To oznacza, że dwie uchwały Rady Nadzorczej WiK z 7 listopada mają wstrzymaną skuteczność.
- Skieruję odpowiednie wnioski dotyczące przedstawicieli prezydenta w radzie nadzorczej. Przypomnę, tam jest dwóch radców prawnych, jest sekretarz miasta, jest pani Habzda, jest pan Klimek. Będą kolejne wnioski o uporczywe nękanie mojej osoby - zapowiedział Ireneusz Jaki.
- Czuję się nękany. Ten proces trwa od siedmiu miesięcy, w tym trzykrotne zawieszenie i raz odwołanie. Jak należy to odbierać? - pytał gość Porannej Rozmowy Radia Opole. - Już pomijam fakt, że ci państwo nie mieli prawa pisać do wszystkich, że jest zakaz wpuszczania prezesa, co jest karygodne.
Pytany, dlaczego mimo takiej sytuacji nadal chce pracować w spółce powiedział.
- Poświęciłem spółce ostatnie siedem lat życia. W ciągu trzech lat zrezygnowałem z urlopu na rzecz spółki. Proszę pamiętać, że spółka, kiedy byłem prezesem zarządu, była jedną z dwóch najlepszych spółek w kraju. Zrobiono to nie tylko dzięki mojej wizji, ale i pracownikom. Jest jeszcze jeden aspekt, inwestycja związana z modernizacją oczyszczalni ścieków. Jest to moje "dziecko", chciałbym dokończyć ten projekt - powiedział gość Radia Opole.
Zaznaczył, że projekt powinien być ukończony na początku roku 2023, a wie, że zakończenie planowane jest teraz na wrzesień i że słyszał, że główny wykonawca upomniał się o dodatkowe środki, otrzymał ponad 7 milionów. - To wszystko muszę jeszcze sprawdzić - zaznaczył Ireneusz Jaki.
Gość Porannej Rozmowy Radia Opole odniósł się także do wczorajszej (5.12) konferencji prasowej posłanki partii Razem Marceliny Zawiszy, która zwróciła uwagę na to, że WiK zawnioskował do Wód Polskich o pozwolenie na podwyżkę opłat za odprowadzenie ścieków o 17%.
- Wszystkie podwyżki, które miały miejsce na przestrzeni lat 2015-2021 były uchwalane, bo taki był przepis do 2017 roku, przez Radę Miasta Opola. Następnie wnioskodawcą była nasza spółka i chyba nikt sobie nie wyobraża, że podwyżki nie były ustalane z właścicielem (spółki - przyp. red).
W internetowej części rozmowy Ireneusz Jaki odniósł się do doniesień portalu Opolska360, o tym, że dwa z trzech działających w WiK związków zawodowych napisały pismo do Polskiego Funduszu Rozwoju, który ma swojego przedstawiciela w radzie nadzorczej o skierowanie na to stanowisko innej osoby. Przedstawiciel PFR zawnioskował do sądu w Opolu o zabezpieczenie uchwały rady w sprawie odwołania prezesa Jakiego, co spowodowało wstrzymanie skuteczności tej uchwały.
- PFR nie mógł się zachować inaczej, ponieważ jest umowa inwestycyjna między WiK a PFR, której jeden z punktów mówi o tym, że bez zgody PFR nie można odwołać prezesa. Ten punkt został złamany. Po drugie związki zawodowe, dwa z trzech, stały się stroną konfliktu. Mogę podejrzewać, że członkowie tych związków zeznawali przeciwko mnie, jeżeli chodzi o mobbing, ja wypowiedziałem się, że mogą to być działania korupcyjne, no i w związku z tym, pewnie nastąpiła tego typu eskalacja - powiedział Ireneusz Jaki.
Gość Radia Opole zwrócił także uwagę, że do spółki wróciła Agnieszka M., która była wiceprezesem zarządu WiK. Ciążą na niej zarzuty prokuratorskie i ma dozór policji.
- Pełni funkcję nadzorczą, kierownika projektu. Chodzi o projekt modernizacji oczyszczalni ścieków. Moim zdaniem ona nie powinna zajmować żadnego stanowiska w tej spółce w związku z zarzutami, które ma.