Paryż/szermierka - Jan Wenglarczyk: emocje męża i trenera są podobne
Wenglarczyk towarzyszył żonie w Paryżu, gdzie drużyna szpadzistek, w składzie również z Renatą Knapik-Miazgą, Aleksandrą Jarecką i Alicją Klasik, sięgnęła po olimpijski brąz w turnieju drużynowym.
"Emocje trenera i męża są podobne. Tak samo to przeżywam niezależnie od tego, w której roli akurat występuję. Gdy stoję jednak z boku, najgorsza jest swego rodzaju bezradność. Mogę tylko coś podpowiedzieć, ale na nic nie mam wpływu. Zdecydowanie lepiej, łatwiej jest wtedy być na planszy, bo coś od człowieka zależy" - powiedział PAP Wenglarczyk.
Jak podkreślił, emocje były we wtorek ogromne, a euforia po zdobyciu medalu jeszcze większa.
"Coś niesamowitego, niewyobrażalny sukces, który przeżywałem bardziej niż sam bym walczył. Jak powiedziałem już komuś, to był najszybszy dzień w moim życiu. Czas po prostu przelatywał przez palce. Turniej trwał kilka godzin, a wszystko minęło niczym w mgnieniu oka. Niektórych rzeczy w ogóle nie pamiętam, mecze czy poszczególnie walki muszę obejrzeć jeszcze raz na spokojnie, żeby móc coś więcej o nich powiedzieć. Na razie dominuje olbrzymia radość i duma z dziewczyn, które osiągnęły niesamowity sukces" - tłumaczył.
Co jednak najbardziej utkwiło mu w pamięci w drodze polskich szpadzistek na olimpijskie podium?
"Myślę, że dwa momenty na pewno zostaną ze mną na całe życie - trafienie Martyny w ostatniej walce z Katharine Holmes w meczu z Amerykankami na wagę prowadzenia i w konsekwencji zwycięstwa i awansu do półfinału oraz akcja Oli Jareckiej w dogrywce meczu z Chinkami o brązowy medal. To, co wtedy zrobiła i w jaki sposób, to najwyższa klasa i za to po prostu chapeau bas" - wskazał.
Zwrócił uwagę na cienką granicę między sukcesem a niepowodzeniem.
"Chinki miały medal na wyciągnięcie ręki w końcówce bardzo niecodziennej, po tym całym zamieszaniu z wynikiem, a zostały z niczym. Porażka w takim meczu musi być podwójnie bolesna, jak podwójna, a może nawet jeszcze większa jest nasza radość" - dodał.
Po dekoracji doszło do małej "sesji" fotograficznej. "To historyczne fotki. Może już nie być podobnej okazji" - wspomniał.
Jak uczczą z żoną jej życiowy sukces?
"Na razie jedziemy do Domu Polskiego, tam pewnie będzie jakaś lampka szampana. W środę też pewnie trochę poświętujemy i nacieszymy się tym medalem, a w czwartek wracamy już do kraju" - przekazał Wenglarczyk.(PAP)
pp/ cegl/