Najlepiej z biało-czerwonych niedzielną próbę terenową zaliczyła Małgorzata Korycka - dosiadając klaczy Canvalencia zajęła 44. miejsce. Robert Powała na Tosca del Castegno był 54., a Jan Kamiński na Jardzie nie ukończył przejazdu.

„Mój koń spisał się znakomicie, była bardzo energiczny, starał się wykonywać wszystkie moje polecenia, nie wahając się ani razu. Najbardziej niesamowita była jednak atmosfera - bardzo dużo wiwatujących, stojących tak blisko nas ludzi, więc to uczucie jazdy w tłumie i z ogromnym wsparciem kibiców zapamiętam na długo” - relacjonowała 31-latka.

Dla wierzchowców męskiej części teamu liczna publiczność była utrudnieniem.

"Widoki na Pałac Wersalski niesamowite, cross choć trudny, to pięknie przygotowany, ale moja klacz nie miała dziś chęci do galopowania, jej skoki były nieco wymuszone. To zdecydowanie nie był jej dzień, ale i tak dziękuję jej za to, że mimo tłumu kibiców i hałasu, który mógł ją stresować, pokazała serce i dojechaliśmy do końca” - mówił mieszkający na co dzień we Włoszech Powała.

Najwięcej emocji wzbudziła eliminacja Kamińskiego - zawodnik, który igrzyska w Tokio zakończył na 29. pozycji, zaliczył w niedzielę trzykrotną odmowę skoku na przeszkodzie nr 10, początkowo wpisaną do systemu jako rezygnację (jeździec zasygnalizował brak chęci kontynuowania przejazdu podniesieniem ręki), a ostatecznie eliminację, która oznacza komplet punktów karnych.

„Początek był zgodnie z wytycznymi trenera spokojny i zachowawczy, być może tempo galopu mogło być lepsze, ale podłoże po ostatnich ulewach było śliskie, więc nie chcieliśmy forsować za mocno koni. Pierwszą przeszkodą wodną i kombinacje techniczne pokonałem dobrze, a pierwsze problemy wyczułem na okserze przed kolejną przeszkodzie wodną” - opowiadał.

Opisał, że Jard poleciał za bardzo w górę, za mało do przodu, a na dojeździe do kolejnej przeszkody zawodnik wyczuł przytłoczenie wierzchowca kibicami.

„Być może podjechałem za blisko ludzi, Jard przeszedł do kłusa, nie chciał już galopować i zabrakło tempa, czego konsekwencją było wyłamanie. Wystraszyłem się, czy wszystko z nim w porządku, bo takie wyłamania mu się nie zdarzają. To koń, który pokonywał cross olimpijski w Tokio czy na mistrzostwach świata, więc brak chęci skoku był niepokojący” - tłumaczył.

„Mimo postronnych opinii, nie możemy zmuszać siłą konia do skoku - jesteśmy drużyną i jednym z jej ogniw jest koń, który ma prawo mieć słabszy moment. Elementów tego, co zawiodło może być wiele i je przeanalizujemy. Na pewno na większości zawodów nie mamy kontaktu z tak ogromną publicznością, więc to, że dziś tyle ludzi przyszło oglądać nasze zmagania, było dla nas niezwykle miłe, za to dla wielu koni okazało się przytłaczające i wiele z nich skakało gorzej” - relacjonował.

Dodał, że w środowisku jeździeckim wylała się na niego fala krytyki, ale jest przyzwyczajony do nieprzyjemnych komentarzy, powiązanych z tym, że prywatnie jest synem prezesa Polskiego Związku Jeździeckiego. Dodatkowo kilka dni temu uwagę przykuła niespodziewana zmiana w składzie i fakt, że na igrzyskach zastąpił Pawła Warszawskiego, co według trenera kadry i lekarza weterynarii było podyktowane stanem zdrowia koni.

„Wylewa się na mnie i na moją rodzinę dziś nieuzasadniony hejt i choć jest to przykre, to jako sportowiec muszę być silny i skoncentrować się teraz na tym, co najważniejsze, czyli na tym, jak czuje się mój koń po wymagającym dniu. Bardzo dużo pracowałem na ten start, przez ostatnie dwa lata jeździłem po całej Europie zaliczając najważniejsze zawody, więc pod względem sportowym nie mam wątpliwości, że jestem dobrze przygotowany” - podkreślił.

Finałem rywalizacji w WKKW będzie poniedziałkowa próba skoków przez przeszkody. Aby zawodnicy zostali do niej dopuszczeni, ich wierzchowce muszą przejść pomyślnie poranny przegląd weterynaryjny, sprawdzający ich stan po wymagającej fizycznie próbie terenowej.

„Wszystkie nasze cztery konie dziś wieczorem mają zapewnioną opieką fizjoterapeuty, na ten moment czują się dobrze, a oczywiście zobaczymy, jak będzie rano i to będzie decyzja trenera, kto dostanie szansę wyjechania na parkur” - dodał Kamiński.

Po dwóch dniach indywidualnie najwyżej plasuje się utytułowany Niemiec Michael Jung na koniu Chipmunk FRH.(PAP)

anka/ krys/