Sejm/ Tęczowe rodziny do polityków: porozmawiajcie z nami, zauważcie nasz problem
W koalicji rządzącej nie ma zgody co do projektu ustawy o związkach partnerskich, za który odpowiada ministra ds. równości Katarzyna Kotula. Projekt, oprócz Lewicy, popiera KO i Polska 2050, jego zapisom sprzeciwia się natomiast PSL. W kwietniu wicepremier Władysław Kosiniak-Kamysz powiedział, że nie zagłosuje za statusem małżeństw dla związków homoseksualnych i nie zagłosuje za przysposobieniem dzieci oraz za adopcją dla takich związków.
W Sejmie do polityków PSL o zmianę zdania ws. przysposobienia dzieci apelowały tęczowe rodziny (takie, w których dzieci wychowywane są przez rodziców o orientacji innej niż heteronormatywna). Stowarzyszenie Kampania Przeciw Homofobii (KPH) szacuje, że chodzi o potrzeby ok. 50 tys. dzieci wychowujących się w tęczowych rodzinach.
"Jesteśmy tu po to, by oddać głos tym, których projekt będzie dotyczył - tym, którzy potrzebują zmian prawnych już teraz i tym, których bezpieczeństwo jest właśnie dyskutowane" - podkreśliła Annamaria Linczowska z KPH.
P. Ola i p. Karolina (nie chcą podawać nazwisk) wspólnie wychowują dwoje dzieci.
"Chciałabym, żeby politycy spojrzeli w oczy temu pięcioletniemu chłopcu, którego jestem biologiczną mamą" - powiedziała p. Ola. Dodała, że w razie jej śmierci, jej partnerka będzie musiała stoczyć "największą walkę w swoim życiu o to, by mieć do niego prawa".
Dodała, że do Sejmu przyszła, by spojrzeć w oczy politykom. "Żeby poznali nas i powiedzieli mi prosto w oczy, że nie chcą mi dać prawa do bezpieczeństwa mojego dziecka. Prosimy o naprawdę mało. Dla nas najważniejsze jest to, że jeśli coś stanie się mojej partnerce, będę miała prawa do swojego dziecka. Proszę o tak małą rzecz, a dla was wszystkich to jest coś niewykonalnego" - powiedziała.
"Przyjdźcie, porozmawiajcie z nami, poznajcie nas i zauważcie nasz ogromny problem" - apelowała do polityków.
Anna Siemieniuk jest w związku ze swoją partnertką od ponad 10 lat, wspólnie wychowują 7-letniego Tadeusza i 3-letnią Basię. Opowiedziała, że na co dzień funkcjonują jak każda rodzina w Polsce. Teoretycznie więc - dodała - nie różnią się od nich niczym.
Problemy pojawiają się jednak - zauważyła - gdy trzeba pójść do lekarza, szpitala. "Moja partnerka nie może zaszczepić naszych dzieci" - powiedziała.
Dodała, że syn, Tadeusz, pójdzie we wrześniu do pierwszej klasy. "Dostajemy komunikat w szkole, że panie nauczycielki będą mogły rozmawiać tylko ze mną, bo to ja jestem prawnie matką tego dziecka. Moja partnerka, druga matka, która wychowuje dzieci wspólnie ze mną, które mówią do niej +mamo+, kochają ją najbardziej na świecie, nie będzie mogła się nawet dowiedzieć, czy syn dostał jedynkę czy piątkę" - powiedziała.
"Nie jestem samotną matką, chociaż w świetle polskiego prawa, jestem nią" - podkreśliła Siemieniuk. Zauważyła, że jej partnerka jest dla dzieci współlokatorką. "To jest jedyna forma prawna, która ich łączy (...). Na skutek np. rozstania, dzieci i ta druga osoba nie mają wobec siebie żadnych praw, ale i obowiązków" - dodała. Wymieniła np. obowiązek alimentacyjny.
Patrycja Adamska wraz z żoną Pauliną (ślub wzięły w Edynburgu) wychowuje czworo dzieci, w tym - swoją kilkuletnią przyrodnią siostrę. "Jestem jej rodziną zastępczą, ale tylko ja (...). Paulina nie ma do niej żadnych praw. Stoczyłyśmy już jedną batalię sądową o to, by to dziecko nie weszło do systemu, nie zostało umieszczone w placówce. Już raz straciło rodziców, nie chcemy, by straciło je po raz drugi" - opowiedziała.
"Jesteśmy tu, żeby powiedzieć, że nikt z nami nie prowadzi dialogu. Politycy, którzy tak strasznie krzyczą, że (...) przysposobienie dzieci to coś strasznego, nigdy nie zapytali, ale my zadawaliśmy pytania: czym różnią się nasze dzieci od waszych dzieci?" - powiedziała Patrycja Adamska. "Państwo odmawia nam ochrony i bezpieczeństwa dla naszych dzieci" - zaznaczyła.
Michalina Dement-Żemła powiedziała, że "argument PSL, że społeczeństwo nie jest gotowe na przysposobienie, jest po prostu nieprawdziwy, ponieważ wszystkie badania wskazują na to, że nawet wyborcy PSL są gotowi".
Jej żona (pobrały się w Kopenhadze) Remigia Dement-Żemła dodała, że "wbrew temu, czego boją się niektórzy politycy, nikt nie mówi o odbieraniu praw rodzicielskich ojcom".
Zwróciła uwagę, że "politycy też muszą wiedzieć, że wiele ciąż w związkach jednopłciowych to ciąże z inseminacji za granicą, z zabiegów in vitro za granicą, z anonimowego dawstwa i nasze dziecko nie ma innych rodziców niż dwie matki. Tyle, że bez przysposobienia, ma tylko jednego rodzica na papierze" - zaznaczyła.
Po konferencji prasowej z tęczowymi rodzinami porozmawiała przez chwilę ministra Kotula.(PAP)
Autorka: Paulina Kurek
pak/ agz/