Lea Seydoux skrytykowała prezydenta Emanuela Macrona
Gwiazdor francuskiego kina Gerard Depardieu od dłuższego czasu oskarżany jest o liczne przestępstwa seksualne, jakich miał się dopuścić w trakcie swojej kariery. Popularny aktor systematycznie zaprzecza wszelkim zarzutom, co nie zmienia faktu, że jeszcze w tym roku 75-letni Depardieu stanie przed sądem w sprawie oskarżeń ze strony dwóch kobiet, które miał molestować na planie filmu w 2021 roku.
Sprawa Depardieu podzieliła francuską opinię publiczną. Nie brakuje głosów stojących po stronie aktora i nawołujących do tego, by nie ferować wyroków, dopóki oskarżenia nie zostaną mu udowodnione. Wśród takich osób znalazł się silny poplecznik w osobie Emanuela Macrona. Francuski prezydent oświadczył, że kraj Depardieu powinien być dumny z tego, w jaki sposób reprezentował on Francję na całym świecie.
„Bardzo to dziwne. I zwariowane. Nasz kraj ma teraz z jego powodu bardzo zły obraz na świecie. Po co więc mówić coś takiego? To naprawdę zwariowane, że coś takiego powiedział prezydent kraju. Szalone” – ocenia Lea Seydoux w rozmowie z „The Times of London”. Wpisuje się tym samym w głosy przekonujące, ze w oczach świata Francja pozostaje jednym z krajów, w których znacznie opóźnione zostało wprowadzenie zmian niesionych przez ruch #MeToo. Na początku maja grupa francuskich aktorek z Juliette Binoche na czele wystosowała list otwarty, w którym wskazuje na „ogromne zacofanie” w kwestii radzenia sobie z przemocą seksualną w przemyśle filmowym.
Lea Sydoux widzi szansę na zmiany w społeczeństwie zapoczątkowane przez nowe pokolenie. „Młodzi ludzie są teraz bardzo aktywni. Widzę to po mojej siostrzenicy. Są bardzo świadomi. Nie tylko, jeśli chodzi o kino. Może stare pokolenie nie do końca się w to angażuje, ale zmiana się zbliża. Poczynione zostały stosowne kroki” – zapewnia aktorka. (PAP Life)
kal/moc/