Kukiz: jeśli Senat jest najbardziej demokratyczną instytucją, to przyjmie naszą nowelę ustawy o referendach lokalnych
Senat na rozpoczynającym się w środę posiedzeniu zajmie się nowelizacją ustawy o referendum lokalnym, której projekt autorstwa posłów Kukiz'15 został złożony w Sejmie wraz z podpisami posłów PiS. Nowela zmienia zasady organizowania i przeprowadzania referendum lokalnego.
Uchwalona w Sejmie na początku marca nowelizacja zakłada m.in. obniżenie progu ważności referendum lokalnego. Obecnie referendum jest ważne, gdy wzięło w nim udział 30 proc. uprawnionych do głosowania - nowelizacja obniża ten próg do 15 proc. W przypadku referendum w sprawie odwołania władz wykonawczych pochodzących z wyborów bezpośrednich np. prezydenta miasta lub burmistrza, byłoby ono ważne, jeśli liczba wyborców, którzy wzięli w nim udział, stanowiła przynajmniej 3/5 liczby głosów oddanych w wyborach na odwoływany organ - obecnie to 3/5 wszystkich którzy wzięli udział w wyborach.
"Senat epatuje wizerunkiem w pełni demokratycznej instytucji i najbardziej demokratycznego organu politycznego w Polsce, więc liczę na to, że nie będzie tutaj żadnych wątpliwości, by Senat prodemokratyczną ustawę uchwalił" - powiedział Kukiz PAP Kukiz pytany, jakie ma oczekiwania wobec dalszych prac nad nowelą ustawy o referendach.
Według niego, poprzedni próg dla ważności referendum "był tak wysoki, że zniechęcał ludzi do jakiejkolwiek partycypacji w życiu politycznym, w życiu obywatelskim i był tak wysoki, że rzadko się zdarzało, że referendum miałoby wiążący charakter". "Mamy zbyt mało aktywne społeczeństwo, które by czynnie partycypowało w życiu politycznym, przy obniżeniu tego progu do 15 procent, jest to już do osiągnięcia" - dodał.
W ocenie Kukiza, obniżenie progu może spowodować po jakimś czasie, że ci, którzy dotąd nie uczestniczyli w referendach zostaną zaktywizowani, bo zorientują się, że nie biorąc w nich udziału mogą stracić bo nie wypowiedzą się ws. jakiejś lokalnej inwestycji.
Mówił też o referendum z 2013 roku, które dotyczyło odwołania ówczesnej prezydent Warszawy Hanny Gronkiewicz-Waltz i że ówczesny premier Donald Tusk nawoływał do tego, aby nie iść do urn, by referendum nie było ważne. "To było podłe, antydemokratyczne i świadczyło o tym, że te hasła demokratyczne są dla tej drugiej strony marketingiem politycznym" - powiedział.
Inicjatorem akcji referendalnej w 2013 była Warszawska Wspólnota Samorządowa i jej lider Piotr Guział, który zarzucał ówczesnej prezydent Warszawy nierealizowanie korzystnego dla stolicy programu, wskazywał na podwyżkę cen biletów czy porażkę ustawy śmieciowej. Organizację referendum poparło m.in. PiS. Ówczesny premier Donald Tusk apelował, by nie iść na referendum w sprawie odwołania prezydent Warszawy, argumentując, że to jest sposób na wsparcie Hanny Gronkiewicz-Waltz. Oceniał wówczas, że jest ona dobrym prezydentem, a nieuczestniczenie w referendum nie jest bojkotem czy odwracaniem się plecami, tylko "skutecznym sposobem obrony prezydent Hanny Gronkiewicz-Waltz przed panami Kaczyńskim i Guziałem". Referendum okazało się nieważne z powodu zbyt niskiej frekwencji.
Według Kukiza, "ustawy prodemokratyczne, które były kiedyś w programie Platformy Obywatelskiej, a których PO nigdy nie wprowadziła" obecnie uchwala Prawo i Sprawiedliwości, które realizuje umowę z nim. Umowa Kukiz'15 z PiS zawarta została w 2021 roku umowie. Elementami jej realizacji było m.in. uchwalenie ustawy antykorupcyjnej, przepisów o konopiach medycznych, o bezpośredniej sprzedaży dla rolników czy o wyrównaniu świadczeń dla opiekunów osób niepełnosprawnych.(PAP)
autor: Grzegorz Bruszewski
gb/ mok/