Peru/ Po dwóch miesiącach kryzysu rząd Diny Boluarte stawia na przetrwanie
Żądania te to zgoda na powrót Castillo do kraju i dymisja jego następczyni Diny Boluarte, która zajmowała stanowisko jego zastępczyni.
Uczestnicy protestów ulicznych i uciążliwych blokad dróg, które odbywały się w dziewięciu z 25 regionów Peru, domagali się także rozwiązania konserwatywnego w większości parlamentu, co nie udało się prezydentowi Castillo i stało się jedną z przyczyną jego destytucji, uwięzienia a następnie banicji oraz uchwalenia nowej ustawy zasadniczej.
Obecnie prezydent Boluarte wycofała się ze złożonych w chwili największego nasilenia demonstracji protestacyjnych obietnic przyspieszenia o dwa lata wyborów, wyznaczonych na 2026 rok. W piątek członkowie peruwiańskiego parlamentu postanowili odroczyć do sierpnia tego roku dyskusję nad przyspieszeniem wyborów, co zamyka na razie debatę nad zmianami politycznymi w kraju.
W sytuacji gdy nie zarysowują się żadne konkretne rozwiązania kryzysu peruwiańskiego, politolożka Uniwersytetu Katolickiego w Limie, profesor Paula Tavara w wywiadzie dla AFP stwierdziła, że Kongres peruwiański wyrzekł się inicjatywy i "pozostawił wszelkie rozwiązania w rękach rządu".
Sama prezydent Boluarte oświadczyła: "Nie ulegnę żadnym szantażom politycznym, a moja dymisja nie wchodzi w grę".
Komentatorzy czołowych mediów Ameryki Łacińskiej, m.in. argentyńskiego dziennika "El Clarin", wciąż nie wykluczają jednak nagłych zmian w sytuacji politycznej w Peru. Przypominają m.in., że peruwiański Kongres swymi decyzjami skrócił już w tym stuleciu urzędowanie aż trzech prezydentów tego kraju: Alberto Fujimoriego (został oskarżony o korupcję i skazany na więzienie) w 2000 roku, Martina Vizcarry w 2020 i Pedro Castillo - w końcu ubiegłego roku. (PAP)
ik/ zm/