Pożar, który został przeniesiony przez wiatr ze wschodnich Włoch, spowodował ewakuację kilku wiosek. W nocy zagrażał m.in. zabytkowemu klasztorowi franciszkanów Kostanjevica w Novej Goricy. Żywiołu wciąż nie udaje się opanować z uwagi na wiejący wiatr i bardzo wysokie temperatury.

Lokalne media spekulują, że pożar może okazać się najgorszym w historii Słowenii, objął już 2 tys. hektarów. Bardzo szybko ogień rozprzestrzenił się w zalesionym regionie Słoweńskiego Krasu, gdzie roślinność wysuszyły tropikalne upały. Szef słoweńskiej obrony cywilnej Sreczko Szestan powiedział, że prognozy pogody są optymistyczne. Wiatr powinien skierować się w stronę Adriatyku, a następnie ma się całkowicie uspokoić. Jeżeli tak się stanie, będzie można "zaatakować ogień ze wszystkich sił" powiedział Szestan.

O pomoc w tym ataku Słoweńcy zwrócili się m.in. do Słowaków. Rząd w Bratysławie zdecydował w czwartek o wysłaniu 30 żołnierzy wraz ze śmigłowcem UH 60M Black Hawk z modułem gaśniczym oraz sześciu strażaków z trzema pojazdami i cysterną. Mają przebywać w Słowenii tak długo, jak będzie to konieczne. Premier Słowacji Eduard Heger przypomniał dziennikarzom w Bratysławie, że słowaccy strażacy już w ubiegłym roku pomagali w likwidacji rozległych pożarów w Grecji kontynentalnej.

Piotr Górecki (PAP)

ptg/ tebe/