"Mamy do czynienia z sytuacją, w której Polska lojalnie pozwoliła zaciągnąć kredyt Unii Europejskiej, żeby ratowała gospodarki w gorszej kondycji niż Polska, ale Polska z tego zasobu dzisiaj korzystać nie może" - mówił w poniedziałek Kaleta w TVP Info. Ocenił, że "to jest dowód na prawdziwą złą wolę i ten cały atak obnaża UE".

Jak dodał, "chodzi o bardzo proste rzeczy". "Polska się dobrze rozwija, a ponadto jest ostatnim bastionem, ostatnim dużym państwem, które realnie, skutecznie sprzeciwia się skrajnie lewicowej agendzie, którą próbuje realizować Bruksela" - zaznaczył. Podkreślił, że "UE kompetencji, by tak ingerować wewnątrz państwa członkowskiego nie dostała i próbuje to szantażem finansowym wymusić".

Premier Mateusz Morawiecki w opublikowanej w poniedziałek rozmowie z dziennikiem "Financial Times" zarzucił Komisji Europejskiej, że stawia Polsce żądania, "przystawiając jej pistolet do głowy". Wezwał Brukselę, by - jeśli chce rozwiązać spór wokół praworządności - wycofała groźby sankcji prawnych i finansowych.

Jak zaznaczył Kaleta, "od kilkunastu miesięcy - jako Solidarna Polska - podkreślamy, że negocjowanie z UE w formie, że my zrobimy krok do tyłu, żeby łaskawie wypłacili nam pieniądze, to była strategia, która nie powinna być strategią naszego rządu i dobrze, że premier to jasno artykułuje dzisiaj, że po prostu Polska nie będzie się godziła na żadne szantaże".

"Jest pewien przełom w rozmowie o Polsce, ponieważ widzą komentatorzy w wielu krajach, że ta praworządność, której brak się Polsce zarzuca, jest pewną wydmuszką. Bo jeśli przełożymy standardy i oczekiwania wobec Polski na inne kraje, to okazuje się, że to one powinny stać pod pręgierzem, a nie Polska" - mówił Kaleta odnosząc się do opinii brytyjskiego profesora Andrew Tettenborna.

W internetowym magazynie "Spiked" Andrew Tettenborn, prof. prawa z Uniwersytetu w Swansea, ocenił, że Unia Europejska zachowuje się coraz bardziej jak imperialna potęga, czego przykładem jest jej spór z Polską i sposób, w jaki chce na niej wymusić podporządkowanie się.

"UE ma wybór. Może spróbować wymusić na swoich wschodnich krajach taki rodzaj zgodności, jaki przywykła uzyskiwać od zachodnich członków. Spowodowałoby to wiele kłopotów przy niewielkich korzyściach. Alternatywnie, UE może być pragmatyczna i zapomnieć o kwestiach technicznych, takich jak nadrzędność prawa UE. Mogłaby pozostawić swoim środkowo-wschodnim członkom, u których nadal cieszy się sporą lojalnością, więcej miejsca na pójście własną drogą. Nie ma wątpliwości co do tego, który z tych kierunków jest bardziej rozsądny. Pytanie tylko, czy ideologom w Brukseli starczy wyobraźni lub pokory, by się wycofać. Nie stawiam na to" - zaznaczył Tettenborn.(PAP)

autor: Marcin Jabłoński

mja/ jann/