Kukiz ws. aborcji: jestem za kompromisem z lat 90. - mamy miliony pilniejszych problemów
Jestem zwolennikiem kompromisowej ustawy z 1993 r.; życie ludzkie to podstawa, ale mamy miliony pilniejszych problemów - mówił szef koła Kukiz'15-Demokracja Bezpośrednia Paweł Kukiz, odnosząc się do wyroku TK ws. aborcji. Według niego, skoro władza problem wywołała, to powinna go wyciszyć.
Tydzień temu został opublikowany w Dzienniku Ustaw październikowy wyrok Trybunału Konstytucyjnego, który orzekł wówczas, że przepis ustawy z 1993 r. zezwalający na aborcję w przypadku ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu jest niezgodny z konstytucją. Z chwilą publikacji wyroku przepis ten przestał obowiązywać. Wywołało to kolejną falę protestów.
Pytany w Polsat News, jak ocenia orzeczenie TK ws. aborcji i jego skutki, polityk odparł, że wybór okresu, w którym zostało to ogłoszone, jest dla niego z jednej stronny niezrozumiały, a z drugiej tłumaczy to sobie chęcią "przykrycia innych problemów".
"Bo zwykle w sytuacjach, gdy partia władzy, wszystko jedno w jakim okresie, chce przykryć jakieś inne problemy, to wymyśla albo związki partnerskie, czy małżeństwa homoseksualne, albo aborcję, albo legalizację marihuany, albo coś innego, żeby tylko przykryć te tematy bieżące, na przykład zmniejszenie dostaw szczepionek w tej chwili, albo przedwczesne szczepienia się różnych działaczy partyjnych, korzystanie ze swoich funkcji, ze swojej pozycji społecznej" - powiedział. Zwrócił uwagę, że wyrok TK doprowadził do masowych protestów w czasie pandemii, zaznaczając, że "ludzie mają prawo protestować". "Nie widzę w tym logiki, że władza do tego doprowadziła" - podkreślił.
Według niego, atmosfera wokół wyroku TK byłaby inna, gdyby było referendum ws. dopuszczalności aborcji. "Zupełnie inaczej wyglądałaby sytuacja, gdyby już lata temu przeprowadzić referendum nawet nie obligatoryjne, nie z obowiązkiem wykonania dla władz, ale informacyjnie, gdzie ludzie mogliby się w tych kwestiach wypowiedzieć, i byłoby to jakimś kierunkiem dla postępowania władz" - ocenił.
Kukiz przyznał, że jest zwolennikiem koncepcji, by utrzymać tę ustawę kompromisową z 1993 roku, "zostawić to i tyle". "Oczywiście życie ludzkie to podstawa, ale w tej chwili mamy miliony pilniejszych, bieżących problemów" - zaznaczył.
Pytany, czy stanowisko jego trzech córek ma wpływ na jego postawę, odpowiedział twierdząco. "Ja ten świat kobiet absolutnie rozumiem i absolutnie rozumiem, że te zdarzenia związane z wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego wśród większości obywatelek i obywateli nie mają kontekstu światopoglądowego" - powiedział.
Szef koła Kukiz'15-Demokracja Bezpośrednia zwrócił uwagę, że "każdy chce na tym ugrać sobie jakiś kąsek polityczny, ale istotą jest sprzeciw kobiet co do autorytaryzmu państwa" w ich sprawach".
Pytany, jak można przeciąć ten węzeł gordyjski - poprzez referendum albo "zmiękczającą" wyrok TK ustawą rządową - Kukiz odparł: "To już jest problem partii władzy, bo skoro ona ten cały problem wywołała, to niech ona w tej chwili ten problem wyciszy".
Mówiąc o pilnych problemach, polityk wskazał na niedostateczne wsparcie dla wielu firm, a także jego kolegów muzyków, czy innych osób, którzy "nie posiadają numerów PKD" i nie zostali objęci pomocą z budżetu państwa. "To są sprawy bieżące, a tak poważne też tematy, jak aborcja, partia władzy, a generalnie partie polityczne, traktują niestety jako instrument walki politycznej, a nie instrument walki o człowieka" - powiedział Kukiz.
Obowiązująca od 1993 r. Ustawa o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży zezwalała na dokonanie aborcji w trzech przypadkach. Jednym z nich było właśnie duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu, co uznał TK za niekonstytucyjne. Pozostałe przypadki to sytuacja, gdy ciąża stanowi zagrożenie dla życia lub zdrowia kobiety lub gdy ciąża powstała w wyniku czynu zabronionego (gwałt, kazirodztwo). (PAP)
Autor: Mieczysław Rudy
rud/ itm/
Pytany w Polsat News, jak ocenia orzeczenie TK ws. aborcji i jego skutki, polityk odparł, że wybór okresu, w którym zostało to ogłoszone, jest dla niego z jednej stronny niezrozumiały, a z drugiej tłumaczy to sobie chęcią "przykrycia innych problemów".
"Bo zwykle w sytuacjach, gdy partia władzy, wszystko jedno w jakim okresie, chce przykryć jakieś inne problemy, to wymyśla albo związki partnerskie, czy małżeństwa homoseksualne, albo aborcję, albo legalizację marihuany, albo coś innego, żeby tylko przykryć te tematy bieżące, na przykład zmniejszenie dostaw szczepionek w tej chwili, albo przedwczesne szczepienia się różnych działaczy partyjnych, korzystanie ze swoich funkcji, ze swojej pozycji społecznej" - powiedział. Zwrócił uwagę, że wyrok TK doprowadził do masowych protestów w czasie pandemii, zaznaczając, że "ludzie mają prawo protestować". "Nie widzę w tym logiki, że władza do tego doprowadziła" - podkreślił.
Według niego, atmosfera wokół wyroku TK byłaby inna, gdyby było referendum ws. dopuszczalności aborcji. "Zupełnie inaczej wyglądałaby sytuacja, gdyby już lata temu przeprowadzić referendum nawet nie obligatoryjne, nie z obowiązkiem wykonania dla władz, ale informacyjnie, gdzie ludzie mogliby się w tych kwestiach wypowiedzieć, i byłoby to jakimś kierunkiem dla postępowania władz" - ocenił.
Kukiz przyznał, że jest zwolennikiem koncepcji, by utrzymać tę ustawę kompromisową z 1993 roku, "zostawić to i tyle". "Oczywiście życie ludzkie to podstawa, ale w tej chwili mamy miliony pilniejszych, bieżących problemów" - zaznaczył.
Pytany, czy stanowisko jego trzech córek ma wpływ na jego postawę, odpowiedział twierdząco. "Ja ten świat kobiet absolutnie rozumiem i absolutnie rozumiem, że te zdarzenia związane z wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego wśród większości obywatelek i obywateli nie mają kontekstu światopoglądowego" - powiedział.
Szef koła Kukiz'15-Demokracja Bezpośrednia zwrócił uwagę, że "każdy chce na tym ugrać sobie jakiś kąsek polityczny, ale istotą jest sprzeciw kobiet co do autorytaryzmu państwa" w ich sprawach".
Pytany, jak można przeciąć ten węzeł gordyjski - poprzez referendum albo "zmiękczającą" wyrok TK ustawą rządową - Kukiz odparł: "To już jest problem partii władzy, bo skoro ona ten cały problem wywołała, to niech ona w tej chwili ten problem wyciszy".
Mówiąc o pilnych problemach, polityk wskazał na niedostateczne wsparcie dla wielu firm, a także jego kolegów muzyków, czy innych osób, którzy "nie posiadają numerów PKD" i nie zostali objęci pomocą z budżetu państwa. "To są sprawy bieżące, a tak poważne też tematy, jak aborcja, partia władzy, a generalnie partie polityczne, traktują niestety jako instrument walki politycznej, a nie instrument walki o człowieka" - powiedział Kukiz.
Obowiązująca od 1993 r. Ustawa o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży zezwalała na dokonanie aborcji w trzech przypadkach. Jednym z nich było właśnie duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu, co uznał TK za niekonstytucyjne. Pozostałe przypadki to sytuacja, gdy ciąża stanowi zagrożenie dla życia lub zdrowia kobiety lub gdy ciąża powstała w wyniku czynu zabronionego (gwałt, kazirodztwo). (PAP)
Autor: Mieczysław Rudy
rud/ itm/