Pierwszy punkt Stali. Z nieba do piekła
Stal rozegrała dwa dobre sety. Ale o kolejnych dwóch i tie-breaku chciałaby jak najszybciej zapomnieć.
Drugi set to walka punkt za punkt. Nysianom udało się jednak odskoczyć na 3 oczka, ale na krótko. Katowiczanie doprowadzili do stanu 11-11 i remis utrzymywał się aż do stanu 15-15. Potem Nysa zyskała przewagę, a przy 20 punkcie powiększyła ją, aż do czterech oczek. Seta zakończyli do 20, po ataku Łapszyńskiego z drugiej linii.
W trzeci set Stal weszła bardzo źle. Mimo czasu dla drużyny przegrywała 2-7. Przewaga się tylko powiększała. Zrobiło się 6-13 i trener Stelmach wziął drugi czas. Nysianie zmniejszyli stratę na chwilę do 5 punktów. Przy 11-17 Krzysztof Stelmach wpuścił już rezerwę: Szczurka na rozegraniu i Ben Tarę na atak. Set zakończył się przegraną Nysian do 21.
Czwarty set był wyrównany do stanu 10-10. Wówczas Bartman padł na parkiet, ale po szybkich zabiegach stanął na nogi, nie podniosła się już drużyna. GKS zdobył siedem punktów przewagi, a seta zakończył do 18.
Tie-break wyrównany. Petardy na zagrywce Stali, dobrze przyjmowali katowiczanie. A na ataku nie zawodził Jarosz. Blok Stali nie nadążał, i fatalny błąd przy piłce meczowej sprawił, ze Stal tie-breaka przegrała do 12, a cały mecz 2-3
MVP: Jakub Jarosz
GKS Katowice – Stal Nysa 3:2
(23:25. 20:25. 25:21, 25:18, 15:12)