"Każdy udawał, że to nie jego problem". Wojewoda o składowisku odpadów w Kędzierzynie-Koźlu
- Samorząd powinien podjąć energiczne starania o to, aby to usunąć, a kosztami później obciążyć albo właściciela odpadów, albo terenu, na którym się znajdują, a nie zrobił tego - powiedział w Porannej Rozmowie Radia Opole wojewoda opolski Sławomir Kłosowski.
Do dużego pożaru na nielegalnym składowisku około 450 pojemników (tzw. mauserów) z olejami, smarami i rozpuszczalnikami przy ul. Chełmońskiego w Kędzierzynie-Koźlu doszło przed tygodniem (23.11). W akcji gaśniczej brało udział ponad 30 zastępów straży pożarnej.
W ocenie wojewody opolskiego Sławomira Kłosowskiego ze strony samorządu w Kędzierzynie-Koźlu zabrakło wcześniej zapytania o ewentualne wsparcie przy uzyskaniu finansowania usunięcia składowiska: - Trzeba spróbować, bo w Brzęczkowicach to się udało. Też trudno było odzyskać środki finansowe, tu w przypadku Kędzierzyna takich starań ja nie widzę. Pani prezydent Kędzierzyna czy jakiegokolwiek innego miejsca - bo niestety w województwie jest sześć jeszcze takich składowisk - powinien zwrócić się do wojewody, namawiałem nawet 8 sierpnia po tym pożarze w Zielonej Górze, piszcie do mnie, jeżeli chcecie, żebym wsparł was w usunięciu tak, jak to było w Niemodlinie.
Gość Radia Opole przyznał też, że po wideokonferencji zorganizowanej z samorządami 8 sierpnia, w Kędzierzynie-Koźlu nie zdecydowano się na odgrodzenie i monitorowanie tego miejsca, bo wtedy - jak mówił wojewoda - mielibyśmy przynajmniej sprawcę. - Zrobiłem wszystko, żeby uwrażliwić samorządowców, że trzeba takie miejsca stale monitorować - stwierdził w Radiu Opole.
Prezydent Kędzierzyna-Koźla Sabina Nowosielska mówiła na antenie Radia Opole, że samorząd wysłał takie zapytanie o ewentualne wsparcie do Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, szacując koszt usunięcia składowiska na co najmniej 20 mln złotych.
- Dostaliśmy informację, że tak, jeżeli wypiszemy wniosek i zostanie on zaakceptowany to możemy liczyć na 30% pokrycia kosztów. No, więc fajnie się mówi "napiszmy wniosek", dostaniemy zwrot. Albo jak pan wojewoda powiedział "no, co za problem, żeby do budżetu włożyć te pieniądze na utylizację". Tylko pytanie, skąd ja mam wziąć 20 mln albo 30 - wyjaśniała prezydent Sabina Nowosielska.
Jak wskazywał wojewoda Kłosowski często firmy, które wynajmują swój teren innej firmie, która przywozi tam swoje odpady otrzymują z tego tytułu wpływy z podatku od nieruchomości, ale później ewentualne wykrycie tam składowisk nielegalnych substancji może się wiązać z bardzo dużymi wydatkami. - Do usunięcia odpadów jest zobowiązany właściciel terenu, na którym są składowane.
Na liście Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska - obok dwóch składowisk w Kędzierzynie-Koźlu, są również wymieniane te zlokalizowane w Skarbimierzu, Otmicach, Szydłowicach i Gogolinie.
W ocenie wojewody opolskiego Sławomira Kłosowskiego ze strony samorządu w Kędzierzynie-Koźlu zabrakło wcześniej zapytania o ewentualne wsparcie przy uzyskaniu finansowania usunięcia składowiska: - Trzeba spróbować, bo w Brzęczkowicach to się udało. Też trudno było odzyskać środki finansowe, tu w przypadku Kędzierzyna takich starań ja nie widzę. Pani prezydent Kędzierzyna czy jakiegokolwiek innego miejsca - bo niestety w województwie jest sześć jeszcze takich składowisk - powinien zwrócić się do wojewody, namawiałem nawet 8 sierpnia po tym pożarze w Zielonej Górze, piszcie do mnie, jeżeli chcecie, żebym wsparł was w usunięciu tak, jak to było w Niemodlinie.
Gość Radia Opole przyznał też, że po wideokonferencji zorganizowanej z samorządami 8 sierpnia, w Kędzierzynie-Koźlu nie zdecydowano się na odgrodzenie i monitorowanie tego miejsca, bo wtedy - jak mówił wojewoda - mielibyśmy przynajmniej sprawcę. - Zrobiłem wszystko, żeby uwrażliwić samorządowców, że trzeba takie miejsca stale monitorować - stwierdził w Radiu Opole.
Prezydent Kędzierzyna-Koźla Sabina Nowosielska mówiła na antenie Radia Opole, że samorząd wysłał takie zapytanie o ewentualne wsparcie do Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, szacując koszt usunięcia składowiska na co najmniej 20 mln złotych.
- Dostaliśmy informację, że tak, jeżeli wypiszemy wniosek i zostanie on zaakceptowany to możemy liczyć na 30% pokrycia kosztów. No, więc fajnie się mówi "napiszmy wniosek", dostaniemy zwrot. Albo jak pan wojewoda powiedział "no, co za problem, żeby do budżetu włożyć te pieniądze na utylizację". Tylko pytanie, skąd ja mam wziąć 20 mln albo 30 - wyjaśniała prezydent Sabina Nowosielska.
Jak wskazywał wojewoda Kłosowski często firmy, które wynajmują swój teren innej firmie, która przywozi tam swoje odpady otrzymują z tego tytułu wpływy z podatku od nieruchomości, ale później ewentualne wykrycie tam składowisk nielegalnych substancji może się wiązać z bardzo dużymi wydatkami. - Do usunięcia odpadów jest zobowiązany właściciel terenu, na którym są składowane.
Na liście Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska - obok dwóch składowisk w Kędzierzynie-Koźlu, są również wymieniane te zlokalizowane w Skarbimierzu, Otmicach, Szydłowicach i Gogolinie.