Płonące składowisko w Kędzierzynie-Koźlu jest jednym z wątków dużego śledztwa ws. nielegalnych odpadów
Składowisko chemikaliów w Kędzierzynie-Koźlu, które od czwartkowego przedpołudnia gaszą strażacy, jest przedmiotem toczącego się w Prokuraturze Regionalnej w Katowicach dużego śledztwa, dotyczącego grupy przestępczej, która nielegalne składowała niebezpieczne odpady w różnych częściach kraju - informuje PAP. Na czele gangu stał Jacek B., który we wrześniu po kilku latach ukrywania się, zgłosił się do prokuratury. Został aresztowany.
Jednym z podejrzanych jest Jacek B., który od 2020 r. był ścigany listem gończym. We wrześniu sam zgłosił się do katowickiej prokuratury. Został zatrzymany, a następnie aresztowany po przedstawianiu ponad 30 zarzutów dotyczących kierowania zorganizowaną grupą przestępczą, składowania odpadów niebezpiecznych i sprowadzenia w związku z tym bezpośredniego zagrożenia dla zdrowia i życia wielu osób oraz dla środowiska, a także oszustwa i przywłaszczenia mienia.
Informację o pożarze w budynku przy ulicy Chełmońskiego w Kędzierzynie-Koźlu strażacy otrzymali informację około godziny 11:00 w czwartek (23.11). Według wstępnych informacji, ogień objął budynek magazynowy o wymiarach około 20 na 40 metrów, w którym składowane są różnego rodzaju odpady, zmagazynowane w około 400 plastikowych pojemnikach o pojemności tysiąca litrów każdy. Pożarowi towarzyszy duże zadymienie.
Władze miasta wydały komunikat adresowany do mieszkańców Kędzierzyna-Koźla i okolicznych miejscowości, by nie otwierano okien i ograniczono aktywność na otwartym terenie. Strażacy zapewniali, że nie ma bezpośredniego zagrożenia dla zdrowia i życia ludzi.
Jak podaje prokuratura, grupa kierowana przez B. działała m.in. na terenie Częstochowy, Mysłowic, Rogowca i innych miejscowości na terenie całego kraju, a jej członkowie z zamiarem osiągnięcia korzyści majątkowej wynajmowali hale magazynowe oraz nieruchomości nie płacąc czynszu i składowali na ich terenie wbrew przepisom odpady, które następnie porzucali w warunkach mogących stanowić zagrożenie dla życia lub zdrowia człowieka lub środowiska.
"Ustalenia śledztwa pozwalają na stwierdzenie, że celem grupy było popełnianie przestępstw przeciwko mieniu, bezpieczeństwu powszechnemu oraz ochronie środowiska, a sama grupa funkcjonowała na wzór przedsiębiorstwa zarobkowego" - opisywała prokuratura. W całej sprawie zarzuty przedstawiono około 70 podejrzanym, a Jackowi B. przypisano kierowanie grupą wobec 60 jej członków. Śledztwo obejmuje ponad 30 miejsc porzucenia odpadów głównie na terenie województw śląskiego, łódzkiego i mazowieckiego. Blisko 20 tych lokalizacji jest bezpośrednio związanych z działalnością grupy kierowanej przez B. - głównie na Śląsku, a także w okolicach Opola i Łodzi.
Jak opisuje prokuratura, grupa kierowana przez B. najpierw pozyskiwała odpady niebezpieczne od ich bezpośrednich wytwórców, które pierwotnie były magazynowane przez podmioty dysponujące stosownymi zezwoleniami, a później organizowała miejsca ich porzucenia. Gang zapewniał też całą logistykę transportową, którą organizowały przede wszystkim firmy należące do pozostałych podejrzanych.
"Koordynowanie wszystkich przedsięwzięć zapewniał Jacek B., natomiast hierarchiczna struktura grupy, zorganizowana na wzór przedsiębiorstwa powodowała, iż znajomość poszczególnych członków grupy była ograniczona do osób bezpośrednio ze sobą współpracujących, co miało na celu ukrycie przede wszystkim bezpośredniego kierownictwa grupy przed niżej postawionymi w hierarchii członkami grupy" - podawali śledczy.
Podczas przesłuchania w prokuraturze B. nie przyznał się do popełnienia zarzucanych mu czynów i skorzystał z prawa do złożenia wyjaśnień.