Coraz bliżej całkowitego ugaszenia hałdy śmieci w Sławięcicach. "Nie będziemy przez ten tydzień zwozić wielkich gabarytów"
Dwa samoloty gaśnicze, helikopter oraz 150 strażaków gasiło w kulminacyjnym momencie pożar na wysypisku śmieci w Sławięcicach - wynika z wyliczeń przedstawionych przez urząd miasta w Kędzierzynie-Koźlu.
Przypomnijmy, pożar wybuchł w niedzielę (25.08) kilka minut przed godziną 14.00. Zapaliła się hałda odpadów wielogabarytowych. Dzisiaj z wykorzystaniem między innymi ciężkiego sprzętu strażacy dogaszają pogorzelisko.
- Pożar w dniu wczorajszym został na szczęście opanowany, dzięki czemu nie rozprzestrzeniał się na dalsze tereny składowiska - mówi Leszek Morkis, oficer prasowy komendy powiatowej PSP w Kędzierzynie-Koźlu.
- Obecnie sytuacja jest na tyle skomplikowana, że poprzez materiał, który się palił, czyli plastiki, drewno doszło do wytworzenia się takiej skorupy i podawanie środków gaśniczych z zewnątrz praktycznie nie ma sensu, bo one nie docierają do źródła pożaru. Bardzo dobrze jakbyśmy to dzisiaj zamknęli, natomiast przy tym tempie odsuwania tych szczątków, dogaszania nie wydaje się to możliwe na chwilę obecną - tłumaczy Morkis.
- Wynajęliśmy sprzęt, który przerzuca warstwy tej pryzmy po to, żeby je warstwami gasić - dodaje Brygida Kolenda-Łabuś ze Związku Międzygminnego Czysty Region w Kędzierzynie-Koźlu.
- Ze względu na to, że nie chcemy zakłócać tego procesu dogaszania pożaru, nie chcemy też zwiększać zagrożenia, więc nie będziemy przez ten tydzień zwozić wielkich gabarytów - kończy Kolenda-Łabuś.
Prace na pogorzelisku jeszcze trwają. Brakuje jednak ciężkiego sprzętu by jeszcze bardziej zintensyfikować końcowe działania. Jak informują strażacy prawdopodobną przyczyną zdarzenia był samozapłon. Ostateczne ustalenia w tej kwestii zostaną podjęte po całkowitym wyciszeniu pogorzeliska.
- Pożar w dniu wczorajszym został na szczęście opanowany, dzięki czemu nie rozprzestrzeniał się na dalsze tereny składowiska - mówi Leszek Morkis, oficer prasowy komendy powiatowej PSP w Kędzierzynie-Koźlu.
- Obecnie sytuacja jest na tyle skomplikowana, że poprzez materiał, który się palił, czyli plastiki, drewno doszło do wytworzenia się takiej skorupy i podawanie środków gaśniczych z zewnątrz praktycznie nie ma sensu, bo one nie docierają do źródła pożaru. Bardzo dobrze jakbyśmy to dzisiaj zamknęli, natomiast przy tym tempie odsuwania tych szczątków, dogaszania nie wydaje się to możliwe na chwilę obecną - tłumaczy Morkis.
- Wynajęliśmy sprzęt, który przerzuca warstwy tej pryzmy po to, żeby je warstwami gasić - dodaje Brygida Kolenda-Łabuś ze Związku Międzygminnego Czysty Region w Kędzierzynie-Koźlu.
- Ze względu na to, że nie chcemy zakłócać tego procesu dogaszania pożaru, nie chcemy też zwiększać zagrożenia, więc nie będziemy przez ten tydzień zwozić wielkich gabarytów - kończy Kolenda-Łabuś.
Prace na pogorzelisku jeszcze trwają. Brakuje jednak ciężkiego sprzętu by jeszcze bardziej zintensyfikować końcowe działania. Jak informują strażacy prawdopodobną przyczyną zdarzenia był samozapłon. Ostateczne ustalenia w tej kwestii zostaną podjęte po całkowitym wyciszeniu pogorzeliska.