Przepadł jak kamień w wodę. Nieożywiony pomnik przyrody wciąż poszukiwany
Skradziony kamień z Turawy wciąż nie został znaleziony. Głaz to nieożywiony pomnik przyrody, który zniknął w marcu. Złodzieja szuka policja.
- To był taki czerwonawy głaz. Rozbierali niedaleko policyjny ośrodek, mieli sprzęt, bo burzyli budynki. Ja nie widziałem, nic nie wiem. Olbrzymi był ten kamień. On nie był wykopany, kiedy jezioro robili, on już prędzej stał. Polak potrafi. Z tego, co słyszałam, jest przypuszczenie, że to ktoś, kto produkuje nagrobki. Nawet bym nie przypuszczała, że to jest jakaś odmiana czegoś, bo to taki zwykły normalny kamień - zaznaczają mieszkańcy Turawy.
Kamień znajdował się pomiędzy jeziorami dużym i średnim. Zniknął najprawdopodobniej w połowie marca. Został wydobyty podczas budowy zbiornika turawskiego w 1936 roku.
Jak dodaje Sławomir Kubicki, wicewójt Turawy, głaz przywędrował do Turawy wraz z lodowcem. - Tego typu pomniki przyrody nie znajdują się w każdej miejscowości. Drugi raz jęzor lodowcowy ze Skandynawii takiego kamienia tutaj nie przepchnie. Nie ma śladów kradzieży, co jest zastanawiające. Ten kamień ważył od 3 do 5 ton. Nie da się go ot tak przenieść z miejsca na miejsce - mówi samorządowiec.
Sprawą zajmuje się policja w Ozimku. Kradzież pomnika przyrody jest przestępstwem. Grozi za to kara nawet do 5 lat więzienia. Głaz został uznany nieożywionym pomnikiem przyrody w 1955 roku.