20 lat po Powodzi Tysiąclecia. Ryszard Zembaczyński: to był po prostu potop
10 lipca 1997 roku o godz. 5:00 rano woda zaczęła podtapiać lewobrzeżną część Opola wyspę Bolko z ZOO, Pasiekę, a także niemal całe Zaodrze oraz częściowo dzielnice: Metalchem i Półwieś. Bilans powodzi w całym kraju to 56 ofiar śmiertelnych i straty materialne szacowane nawet na 15 mld złotych. Na Opolszczyźnie zginęło osiem osób.
Czy można było ograniczyć skalę zniszczeń? Ryszard Zembaczyński, ówczesny wojewoda powiedział w rozmowie "W cztery oczy", że jeżeli pieniądze wyda się przed powodzią, to można je "zaoszczędzić" w czasie powodzi.
- Jeżeli nie wyda się pieniędzy, a wówczas tego nie robiono i teraz znowu przestano wydawać, to straty są nieodzowne, konieczne. Oczywiście jest problem ludzki, bo były ofiary śmiertelne. Można było tego uniknąć przy doskonalszej organizacji, ale tu jest kwestia doświadczeń społecznych - tłumaczył Zembaczyński.
Jak dodał były wojewoda opolski, największym kapitałem wyniesionym z powodzi '97 roku jest nasze doświadczenie życiowe, które zarejestrowało, że coś takiego może się zdarzyć. Wtedy bowiem bagatelizowano doniesienia o prawdopodobnych zatopieniach. - Okazało się, że przez Opole płynie 3,5 tysiące metrów wody na sekundę. To jest potop - podsumował Ryszard Zembaczyński.
- Jeżeli nie wyda się pieniędzy, a wówczas tego nie robiono i teraz znowu przestano wydawać, to straty są nieodzowne, konieczne. Oczywiście jest problem ludzki, bo były ofiary śmiertelne. Można było tego uniknąć przy doskonalszej organizacji, ale tu jest kwestia doświadczeń społecznych - tłumaczył Zembaczyński.
Jak dodał były wojewoda opolski, największym kapitałem wyniesionym z powodzi '97 roku jest nasze doświadczenie życiowe, które zarejestrowało, że coś takiego może się zdarzyć. Wtedy bowiem bagatelizowano doniesienia o prawdopodobnych zatopieniach. - Okazało się, że przez Opole płynie 3,5 tysiące metrów wody na sekundę. To jest potop - podsumował Ryszard Zembaczyński.