- Największym kapitałem jaki wynieśliśmy z powodzi z 1997 roku jest to, że nasze doświadczenie życiowe zarejestrowało, że coś takiego jest możliwe - tak w rozmowie "W cztery oczy" powiedział były wojewoda Ryszard Zembaczyński. - Ostrzegając, podawaliśmy dane, dokąd w Opolu dojdzie woda, natomiast ludzie w to nie wierzyli, ale nie chcę obwiniać społeczeństwa. Wówczas wszyscy mieliśmy inne doświadczenia. Ja także byłem zaskoczony tym, co zobaczyłem - stwierdził. Odnosząc się do zachowania społeczeństwa podczas kataklizmu były wojewoda powiedział, że miał łzy w oczach jak widział ludzi, którzy żywiołowo przystępowali do niesienia darów. Również to co robili strażacy graniczyło z ryzykiem utraty życia. Wówczas cała Polska ruszyła nam na pomoc - podkreślił.
Czy dzisiaj jesteśmy przygotowani na to, aby nie doszło do powtórki z historii? - Nie. Tak nie można stawiać sprawy. Powódź jest od nas zawsze lepsza o jedną długość w skutkach - powiedział nasz gość. - Ja nie chce nikogo straszyć, ale to graniczy z cudem, że od dwudziestu lat powódź nie nawiedziła Opola. Uważam, że taka woda znowu nas zaskoczy, ponieważ betonujemy miliony metrów sześciennych - co daje natychmiastowy spływ, jednocześnie uniemożliwiamy wsiąkanie wody do ziemi - podkreślił Ryszard Zembaczyński.