Naturalnie nikt we Włoszech nie wątpi w sukces w meczu z Albanią. Natomiast ogromne obawy budzą dwa pozostałe mecze grupowe - z Hiszpanią i Chorwacją. Włosi od czasu sensacyjnego sukcesu w finale z Anglikami przeżyli dwie traumy: odpadli w eliminacjach do Mundialu, a trener Manicini haniebnie zrejterował. Następca Luciano Spalletti, do dziś okadzany jako prorok futbolu po cudzie dokonanym w Neapolu, nie ma do dyspozycji drużyny fenomenów. I zdaje sobie z tego sprawę: "Przystępujemy do turnieju z pokorą, wiedząc, że są drużyny od nas lepsze. Ale nic nie odbierze nam dumy z naszej futbolowej historii. I chcemy do niej nawiązać. Będziemy się starali grać nasz włoski futbol" - mówił włoski szkoleniowiec.

Włoskie media zagrzewają drużynę do walki. Legendarny trener Arrigo Sacchi powiedział: "Wierzę w Spalletiego". A więc bardziej w trenera niż w drużynę. "La Gazzetta dello Sport" zatytułowała: "Euro marzeń". A pod spodem: "Francja faworytem, ale Italia umie zaskakiwać". Słowem dla włoskich ekspertów sukces squadra azzurra byłby ogromną niespodzianką i spełnieniem marzeń sennych.

Początek spotkania o 21.00.
W innych sobotnich meczach, w grupie A Węgrzy zagrają ze Szwajcarami (15.00), a w grupie B Hiszpanie zmierzą się z Chorwatami (18.00).