Marcin Janusz: to może być moja ostatnia szansa na wygranie tych rozgrywek
"To może być moja ostatnia szansa, aby wygrać rozgrywki Ligi Mistrzów" - powiedział rozgrywający Grupy Azoty Kędzierzyn-Koźle Marcin Janusz. W niedzielę kędzierzynianie, drugi rok z rzędu zagrają w finale LM. W sezonie 2020/2021 ten siatkarz grał w Treflu Gdańsk.
Drużyna z Kędzierzyna-Koźla w 2021 roku pokonała w najważniejszym spotkaniu rozgrywek Itas Trentino 3:1. W tym sezonie zagra z tym samym przeciwnikiem. Mecz odbędzie się w Lublanie.
"Oczywiście moja kariera może się jeszcze różnie potoczyć, ale wiem że dla mnie niedzielny mecz, to coś wielkiego. Jednak pewnie koledzy, którzy w ubiegłym sezonie zdobyli trofeum też podobnie podchodzą do tego wydarzenia. Wielu sławnych siatkarzy nie zagrało przecież ani razu w finale Ligi Mistrzów. Jest to szansa na zapisanie się w historii tej dyscypliny sportu" - powiedział PAP rozgrywający.
Przypomniał, że w tym sezonie kędzierzynianie zdobyli dwa trofea w naszym kraju: najpierw Puchar Polski, potem mistrzostwo.
„Gdybyśmy dorzucili do tego zwycięstwo w niedzielnym pojedynku, to będzie to coś niesamowitego. Z drugiej strony trzeba wyjść na plac gry jak do zwykłego meczu. Oczywiście stawka jest ogromna, ale nie możemy się rozpraszać myślami na przykład o tym, że tworzymy historię. Powinniśmy skupić się na graniu" - stwierdził.
Podkreślił, że jego drużyna udowodniła w tym sezonie, że świetnie radzi sobie z presją. Grupa Azoty wygrywała wówczas, gdy to było konieczne od osiągnięcia celu, gdy był przystawiony przysłowiowy nóż przy gardle.
„Pokazaliśmy iż mamy umiejętności, aby rywalizować z najlepszymi, więc pełni optymizmu podchodzimy do tego spotkania. Na pewno niedzielne spotkanie będzie się różnić od tego z ubiegłego sezonu. Obie ekipy od tego czasu mocno się zmieniły kadrowo. Nie wiadomo też jak wpłynęła na rywali długa przerwa w meczach, którą teraz mieli. Być może zostali wybici z rytmu i zagrają przez to słabiej. Z drugiej strony mieli okazję, aby odpocząć, wyleczyć urazy, spokojnie potrenować. Pewnie więc po spotkaniu będzie się tworzyć teorię co spowodowało taki, a nie inny jego przebieg” - powiedział Janusz.
Dodał, że on i koledzy z drużyny są co prawda zmęczeni sezonem, ale nadal w dobrej formie. (PAP)
autor: Rafał Czerkawski
"Oczywiście moja kariera może się jeszcze różnie potoczyć, ale wiem że dla mnie niedzielny mecz, to coś wielkiego. Jednak pewnie koledzy, którzy w ubiegłym sezonie zdobyli trofeum też podobnie podchodzą do tego wydarzenia. Wielu sławnych siatkarzy nie zagrało przecież ani razu w finale Ligi Mistrzów. Jest to szansa na zapisanie się w historii tej dyscypliny sportu" - powiedział PAP rozgrywający.
Przypomniał, że w tym sezonie kędzierzynianie zdobyli dwa trofea w naszym kraju: najpierw Puchar Polski, potem mistrzostwo.
„Gdybyśmy dorzucili do tego zwycięstwo w niedzielnym pojedynku, to będzie to coś niesamowitego. Z drugiej strony trzeba wyjść na plac gry jak do zwykłego meczu. Oczywiście stawka jest ogromna, ale nie możemy się rozpraszać myślami na przykład o tym, że tworzymy historię. Powinniśmy skupić się na graniu" - stwierdził.
Podkreślił, że jego drużyna udowodniła w tym sezonie, że świetnie radzi sobie z presją. Grupa Azoty wygrywała wówczas, gdy to było konieczne od osiągnięcia celu, gdy był przystawiony przysłowiowy nóż przy gardle.
„Pokazaliśmy iż mamy umiejętności, aby rywalizować z najlepszymi, więc pełni optymizmu podchodzimy do tego spotkania. Na pewno niedzielne spotkanie będzie się różnić od tego z ubiegłego sezonu. Obie ekipy od tego czasu mocno się zmieniły kadrowo. Nie wiadomo też jak wpłynęła na rywali długa przerwa w meczach, którą teraz mieli. Być może zostali wybici z rytmu i zagrają przez to słabiej. Z drugiej strony mieli okazję, aby odpocząć, wyleczyć urazy, spokojnie potrenować. Pewnie więc po spotkaniu będzie się tworzyć teorię co spowodowało taki, a nie inny jego przebieg” - powiedział Janusz.
Dodał, że on i koledzy z drużyny są co prawda zmęczeni sezonem, ale nadal w dobrej formie. (PAP)
autor: Rafał Czerkawski