"Zimowy... rowerzysta" - reportaż Barbary Tyslik
Laponia, Mongolia, Finlandia czy Islandia, to kraje które odkrywał Artur Wysocki na rowerze. Samotnie gonił za polarną zorzą, porzucił ciepłe łóżko, by spać pod namiotem przy minus 20 stopniach Celsjusza, żywił się jedzeniem w proszku, ale samotne zimowe wyprawy to jego sposób na życie.
Marzenia z dzieciństwa gdy zaczytywał się o Arktyce sprawiły, że został podróżnikiem. Jakże nietypowym, bo zimą na rowerze wyruszył w świat daleki. Między innymi na jego szlaku znalazły się: Laponia, Mongolia i Islandia.
"Zimowy... rowerzysta", to tytuł reportażu Barbary Tyslik, którego bohaterem jest Artur Wysocki z Wejherowa. Samotne zimowe wyprawy zostały dostrzeżone przez kapitułę "Kolosów", czyli ogólnopolskiego spotkania podróżników, żeglarzy i alpinistów.
Nagrodzono go za pokonanie, zimą właśnie, tysiąca czterystu kilometrów po mongolskich stepach. Nie wiemy, czy się wtedy przeziębił i kichał, bo metaforycznie czyni to na swoim blogu "Podróże z tabakierą", ale wiemy i to usłyszymy, że na każdej wyprawie spotyka dobrych ludzi. Dla nich jest gotów wiele uczynić.
- Pamiętam jak po pierwszej wyprawie prawie się rozpłakałem, jak nalałem sobie całą wannę wody, bo w czasie wyprawy brakowało mi tej wody, kiedy zobaczyłem wodę w wannie zdałem sobie sprawę że to jest taka ilość, która starczyłaby mi na dwa miesiące w podróży - opowiada Artur Wysocki.
"Zimowy... rowerzysta", to tytuł reportażu Barbary Tyslik, którego bohaterem jest Artur Wysocki z Wejherowa. Samotne zimowe wyprawy zostały dostrzeżone przez kapitułę "Kolosów", czyli ogólnopolskiego spotkania podróżników, żeglarzy i alpinistów.
Nagrodzono go za pokonanie, zimą właśnie, tysiąca czterystu kilometrów po mongolskich stepach. Nie wiemy, czy się wtedy przeziębił i kichał, bo metaforycznie czyni to na swoim blogu "Podróże z tabakierą", ale wiemy i to usłyszymy, że na każdej wyprawie spotyka dobrych ludzi. Dla nich jest gotów wiele uczynić.
- Pamiętam jak po pierwszej wyprawie prawie się rozpłakałem, jak nalałem sobie całą wannę wody, bo w czasie wyprawy brakowało mi tej wody, kiedy zobaczyłem wodę w wannie zdałem sobie sprawę że to jest taka ilość, która starczyłaby mi na dwa miesiące w podróży - opowiada Artur Wysocki.