Naukowcy wskazali, jak upały wpływają na dzietność
Fale upałów, w wyniku zmian klimatycznych, mogą powodować susze i zwiększoną śmiertelność wśród osób starszych. Okazuje się jednak, że wysoka temperatura latem może także oznaczać mniej narodzin dziewięć miesięcy później. Efekt, jak wynika z ustaleń naukowców, jest niewielki, ale widoczny i wydaje się nasilać wraz z ocieplaniem się klimatu.
Dane z Hiszpanii, przeanalizowane przez naukowców z Instytutu Badań Demograficznych im. Maxa Plancka w Rostocku, wykazują wyraźną zależność między średnimi temperaturami a współczynnikiem dzietności. Na tapet naukowcy wzięli dane z lat 2010-2018 i ustalili, że dziewięć miesięcy po okresach ze średnią temperaturą między 25 a 30 stopni następowało obniżenie liczby urodzeń w stosunku do średniej.
Efekt nie był duży, ale widoczny - każdy dzień powyżej 25 stopni w miesiącu przekładał się na 0,3 procent urodzeń mniej dziewięć miesięcy później. Jeżeli temperatury przekraczały 30 stopni efekt się nasilał do 0,8 procent mniejszej dzietności za każdy taki upalny dzień.
Zbliżone zależności zaobserwowano w USA. Dane z siedemdziesięciu lat pokazują, że każdy dzień z temperaturą powyżej 27 stopni skutkuje spadkiem liczby urodzeń o 0,4 procent dziewięć miesięcy później. Podobne efekty upalnych dni obserwowano w Korei Południowej, Brazylii i Afryce Subsaharyjskiej. Także w Europie efekt ten jest widoczny - według Tamasa Hajdu z budapeszteńskiego KRTK (Centrum Badań Naukowo-Ekonomicznych i Regionalnych) średnio w Europie każdy dzień gorętszy niż 25 stopni to 0,7 urodzeń mniej dziewięć miesięcy później.
Ze wszystkich badań wynika, że wpływ upalnych dni jest wyraźny, ale ma opóźnienie. Gorące dni obniżają płodność około dwóch tygodni po wystąpieniu upału. Wynika z tego, że podstawowym powodem związki upałów z mniejszą dzietnością jest fizjologia. A że związek przegrzania jąder z obniżeniem męskiej płodności jest znany już od dawna, wynika z tego, że właśnie tu może leżeć jedna z przyczyn. Potwierdziły to eksperymenty z różnymi gatunkami zwierząt.
Do tego wysokie temperatury w trakcie ciąży wpływają też na zwiększone ryzyko przedwczesnego porodu i niskiej masy urodzeniowej noworodków. Upały zwiększają też ryzyko martwego urodzenia. Do tego ekstremalne zjawiska pogodowe i zanieczyszczenia powietrza, które także wpływają na większe ryzyko poronień, mniejszej masy urodzeniowej i innych negatywnych sytuacji.
Nieproporcjonalnie mocno wszystkie te negatywne efekty zmian klimatycznych wpływają na biedniejszą część populacji, szczególnie na obszarach zagrożonych klęskami żywiołowymi oraz w krajach rozwijających się. Dotyczy to zwłaszcza kobiet, które znacznie częściej pełnią obciążające fizycznie funkcje opiekuńcze w rodzinach, a w biedniejszych krajach dodatkowo praktycznie do porodu ciężko pracują fizycznie w rolnictwie czy przemyśle.
Ustalenia naukowców w kontekście niskiej dzietności w Unii Europejskiej mogą niepokoić wszystkich, którzy liczą na powrót choćby do wskaźnika prostej zastępowalności pokoleń (2,1 dziecka na kobietę). W Unii Europejskiej wskaźnik dzietności wynosi obecnie 1,46, choć między poszczególnymi krajami są różnice - we Francji wynosi on 1,79, na Malcie 1,08, a w Polsce - 1,32. Oznacza to, że Europa nieuchronnie się starzeje i jej populacja będzie maleć.
Niska dzietność ma duży wpływ na gospodarkę. Malejąca populacja wpływa choćby na większe obciążenie systemów emerytalnych. Z kolei niska liczba noworodków zmusza producentów pieluch do szukania innych nabywców swoich wyrobów.
Efekt nie był duży, ale widoczny - każdy dzień powyżej 25 stopni w miesiącu przekładał się na 0,3 procent urodzeń mniej dziewięć miesięcy później. Jeżeli temperatury przekraczały 30 stopni efekt się nasilał do 0,8 procent mniejszej dzietności za każdy taki upalny dzień.
Zbliżone zależności zaobserwowano w USA. Dane z siedemdziesięciu lat pokazują, że każdy dzień z temperaturą powyżej 27 stopni skutkuje spadkiem liczby urodzeń o 0,4 procent dziewięć miesięcy później. Podobne efekty upalnych dni obserwowano w Korei Południowej, Brazylii i Afryce Subsaharyjskiej. Także w Europie efekt ten jest widoczny - według Tamasa Hajdu z budapeszteńskiego KRTK (Centrum Badań Naukowo-Ekonomicznych i Regionalnych) średnio w Europie każdy dzień gorętszy niż 25 stopni to 0,7 urodzeń mniej dziewięć miesięcy później.
Ze wszystkich badań wynika, że wpływ upalnych dni jest wyraźny, ale ma opóźnienie. Gorące dni obniżają płodność około dwóch tygodni po wystąpieniu upału. Wynika z tego, że podstawowym powodem związki upałów z mniejszą dzietnością jest fizjologia. A że związek przegrzania jąder z obniżeniem męskiej płodności jest znany już od dawna, wynika z tego, że właśnie tu może leżeć jedna z przyczyn. Potwierdziły to eksperymenty z różnymi gatunkami zwierząt.
Do tego wysokie temperatury w trakcie ciąży wpływają też na zwiększone ryzyko przedwczesnego porodu i niskiej masy urodzeniowej noworodków. Upały zwiększają też ryzyko martwego urodzenia. Do tego ekstremalne zjawiska pogodowe i zanieczyszczenia powietrza, które także wpływają na większe ryzyko poronień, mniejszej masy urodzeniowej i innych negatywnych sytuacji.
Nieproporcjonalnie mocno wszystkie te negatywne efekty zmian klimatycznych wpływają na biedniejszą część populacji, szczególnie na obszarach zagrożonych klęskami żywiołowymi oraz w krajach rozwijających się. Dotyczy to zwłaszcza kobiet, które znacznie częściej pełnią obciążające fizycznie funkcje opiekuńcze w rodzinach, a w biedniejszych krajach dodatkowo praktycznie do porodu ciężko pracują fizycznie w rolnictwie czy przemyśle.
Ustalenia naukowców w kontekście niskiej dzietności w Unii Europejskiej mogą niepokoić wszystkich, którzy liczą na powrót choćby do wskaźnika prostej zastępowalności pokoleń (2,1 dziecka na kobietę). W Unii Europejskiej wskaźnik dzietności wynosi obecnie 1,46, choć między poszczególnymi krajami są różnice - we Francji wynosi on 1,79, na Malcie 1,08, a w Polsce - 1,32. Oznacza to, że Europa nieuchronnie się starzeje i jej populacja będzie maleć.
Niska dzietność ma duży wpływ na gospodarkę. Malejąca populacja wpływa choćby na większe obciążenie systemów emerytalnych. Z kolei niska liczba noworodków zmusza producentów pieluch do szukania innych nabywców swoich wyrobów.