Leki wpakował do miski i przepłynął z zalanego szpitala na wyspę w Koźlu. Doktor Jerzy Zygmunt w czasie powodzi docierał do potrzebujących pomocy w niekonwencjonalny sposób – łódką, kajakiem, wpław, spuszczany był na linie a nawet skakał z helikoptera. Po jednej z takich akcji, gdy do chorego zjechał na linie trzymając w zębach strzykawkę i ampułki, dorobił się przydomka „doktor Rambo”.