Polityczne spory wokół Solidarności
Na założonej przez związek stronie internetowej www.sprawdzampolityka.pl pokazano, jak głosowali poszczególni posłowie przy uchwalaniu ustaw istotnych społecznie. PO krytykuje kampanię, tłumacząc, że akcja zniechęca do majowych wyborów do Europarlamentu i godzi w koalicję rządzącą.
- To nieprawda, że Solidarność chce zniechęcać do wyborów, odwiedziłem tę stronę i nie podzielam tej opinii - uważa Andrzej Butra z PSL.
- Nie mam nic przeciwko informowaniu wyborców, ale nie podoba mi się forma tej kampanii czyli billboardy z zasłoniętymi twarzami polityków, tak jak zasłania się twarze przestępców - powiedział Szymon Ogłaza z PO.
- Ta kampania społeczna Solidarności to efekt tego, że w polskiej polityce mamy problem z brakiem szacunku wybieranych wobec wybierających - uważa z kolei Józef Kotyś z Mniejszości Niemieckiej.
Jako przykład wprowadzania w błąd społeczeństwa Kotyś podał regulacje dotyczące obowiązku szkolnego dla 6-latków.
- Nasi posłowie nie mają problemu z głosowaniem w zgodzie z własnymi poglądami, a nie tak jak każe partia - przekonywał Marcin Rol z Solidarnej Polski.
- Ta kampania to efekt ignorowania Polaków przez rządzących i popieramy ją pełnym sercem - argumentował Arkadiusz Szymański z PiS.
- Na stronie internetowej pokazano głosowania nad ustawami, które przepychano w Sejmie na siłę i kolanem, obywatele mają prawo o tym wiedzieć - dodał Andrzej Mazur z SLD.
- Ta kampania jako idea jest bardzo dobra - twierdzi Artur Widłak z Twojego Ruchu. Jego zdaniem jednak Solidarność wyszła poza granice przeznaczone dla związku zawodowego.
Zdaniem Widłaka, taka akcja ilustrująca głosowanie poszczególnych posłów powinna być prowadzona cały czas, a nie tylko przed wyborami.
Krzysztof Rapp (oprac.)