Rakoczy o kandydowaniu do PE
– Wprawdzie Opolszczyzna jest mniej liczna niż Dolny Śląsk, a razem tworzymy okręg wyborczy, ale jak my się zmobilizujemy, a oni nie, to możemy mieć spokojnie nawet dwóch europosłów – tłumaczy nasz gość.
Według ostatniego sondażu Ibris Homo Homini ponad 6 procent wyborców oddałoby głos na Stanisława Rakoczego. Na samo ugrupowanie zdecydowanie mniej – ok. 2 procent w okręgu dolnośląsko-opolskim. W skali kraju byłoby to 7 procent głosów poparcia, co daje 4 mandaty.
– Na naszych listach nie ma celebrytów – zaznacza Rakoczy. A czym powinni zajmować się europosłowie?
– Zawsze się zżymam, jak słyszę kandydatów do europarlamentu, którzy w relacjach z wyborcami składają najprzeróżniejsze deklaracje i przeważnie obiecują, że załatwią to, co jest w kompetencji nawet nie parlamentu krajowego, ale w kompetencji rady gminy – mówi wiceminister.
– Nie będę obiecywał chodników, wodociągów i kanalizacji, bo to jest domena rady gminy. Oczywiście, są pewne zadania, które mogą dotyczyć regionu, ale one są na tyle wielkie, na tyle kosztowne, że nie tylko regionu, ale nawet poszczególnego kraju członkowskiego nie byłoby stać na ich realizację – podkreśla nasz gość.
– W europarlamencie chcę się zająć m.in. sprawą żeglowności Odry – dodaje Rakoczy.
Kto może poprzeć Polskie Stronnictwo Ludowe w wyborach do europarlamentu? Rolnicy, strażacy OSP, a może również Mniejszość Niemiecka i jej elektorat?
– Będę im wdzięczny, jeżeli uznają, że w należyty sposób będę ich reprezentować – powiedział nasz gość, wiceminister Stanisław Rakoczy z PSL, kandydat na europosła. – Myślę, że mogą tak zrobić, świadczy o tym nasza wspólna praca w koalicji na rzecz województwa już drugą kadencję – zaznacza Rakoczy.
Źródło: Rozmowa "W cztery oczy"
Posłuchaj wypowiedzi naszego rozmówcy:
Marzena Śmierciak (oprac. WK)