08.04.2014 Anna Zalewska o tym, że Unia Europejska odwraca się od wiatraków a Don Kichotów jest już w Polsce dwa i pół miliona
Posłanka Zalewska walczy z wiatrakami od sześciu lat. Żartuje, że świetnie zna powieść Cervantesa, ale wcale nie czuje się jak Don Kichot.
- Pomagam ludziom skutecznie. Jeśli tylko zdążymy w odpowiednim momencie procedury, to jesteśmy w stanie taką inwestycje powstrzymać - mówi. - Zjechałam całą Polskę, znam tę tematykę od podszewki, czuje za sobą rzeszę dwóch i pół miliona Polaków, którzy mają problem z wiatrakami i którzy przechodzą szybką lekcje edukacji obywatelskiej.
Nasz gość przypomina zastrzeżenia natury zdrowotnej, ale chętnie sięga tez do argumentów ekonomicznych. Mówi, że gminy, które postawiły na wiatraki, wcale nie zarabiają, ale - tracą.
- Gdy rosną ich dochody, rząd obcina im subwencję wyrównawczą - tłumaczy. - Niby wychodzą na zero, ale tak naprawdę tracą, bo grunty w pobliżu wiatraków tracą na wartości. Dotyczy to także działek prywatnych. ludzie nie są w stanie sprzedać domów stojących blisko wiatraków. I prędzej czy później wystąpią o odszkodowania. Nie do inwestorów, ale - do samorządów. Są już pierwsze takie przymiarki, to będą głośne pozwy zbiorowe.
Zalewska firmuje projekt ustawy, która cywilizuje tego rodzaju inwestycje. Mówi, że trzeba zacząć od ustalenia odległości turbin od domów - nie może to być kilkaset metrów, ale, powiedzmy, 3 kilometry. Procedowanie projektu ustawy zostało na razie zamrożone, ale koalicja nie wrzuciła jej do kosza. - Najwyraźniej premier tez wie, że będzie z tym problem - podejrzewa Zalewska.
Posłuchaj: