To oznacza, że możemy mówić o początkach recesji.
- Dla każdego z nas oznacza to, że mniej kupujemy, bo nie stać nas na kupowanie, a ci którzy produkują dobra dla nas, będą mniej produkowali. Gospodarka będzie się kurczyła - dodał dr Żurakowski.
Czy to oznacza, że bezrobocie zacznie wzrastać?
- Z punktu widzenia teorii, kiedy mniej produkujemy, potrzebujemy mniej sił wytwórczych. Dzisiaj jeszcze widzimy, że popyt na pracownika jest, chociaż nie we wszystkich branżach. Na przykład brak kredytów mieszkaniowych wyhamował deweloperkę, a deweloperka hamuje branże wykończeniową, meblową itd. Te branże będą potrzebowały mniej pracowników - wyjaśniał gość Porannej Rozmowy Radia Opole.
Zwrócił uwagę, że zauważamy teraz spadek zużycia energii, a to świadczy o oszczędnościach oraz tym, że mniej energii zużywa przemysł. To zdaniem gościa Radia Opole wskazuje na to, że gospodarka zaczyna hamować.
Ekonomista podkreślił, że Polska w latach 80-tych także działała w wysokiej inflacji, ale gospodarka rozwijała się. - Dzisiaj kiedy mamy inflację na poziomie 18.4%, a wzrost gospodarczy 0.3, to widać, że kurczymy się.
- Nie widzę zbyt wielu wątków, które by spowodowały spadek inflacji. Ceny żywności nadal będą rosnąć. Widziałem prognozy, że pod koniec roku inflacja może być na poziomie 6%, natomiast nie widzę uzasadnienia to tego.
Co możemy zrobić, żeby przetrwać kryzys?
- Polacy, to naród, który się nie poddaje. Będą szukali dodatkowej pracy. To będzie się wiązało z kosztami społecznymi, będzie to kosztem zdrowia, rodziny. Ale na pewno nie wystarczy dla wszystkich. Ale może się zdarzyć też to, czego wszystkim życzę, na przykład zakończenie wojny na Ukrainie. To w ekonomii wiele zmieni, wielu Ukraińców wróci do siebie, powstaną jeszcze większe luki na rynku pracy - zauważył dr Artur Żurakowski.
Gość Radia Opole dodał, że uruchomienie zapowiadanych przez rząd kredytów niskim stałym oprocentowaniu wpłynie pozytywnie na branżę budowlaną.