- Mogę się spodziewać tego komunikatu z ust naszych liderów przed lub zaraz po świętach Wielkiejnocy - powiedział w Radiu Opole Krzysztof Hetman, wiceprezes Polskiego Stronnictwa Ludowego pytany o to, kiedy ogłoszony będzie wspólny start w wyborach do parlamentu PSL-u i Polski 2050 Szymona Hołowni.

- W tej chwili trwają nasze rozmowy polityczne, jaki będzie ich efekt ogłoszą nasi liderzy niedługo, bo święta za dwa tygodnie - dodał.

Gość Radia Opole przypomniał, że ludowcy od dawna stoją na stanowisku, że wspólna lista opozycji negatywnie wpłynie na wynik wyborczy i zdemotywuje dużą część wyborców po stronie opozycji do głosowania. - Oni zostaną w domu, nie pójdą do wyborów - wyjaśnił.

- Jeśli chcemy wygrać wybory, a naszym celem jest odsunięcie PiS od władzy, to musimy pokazać Polakom, co chcemy zrobić po wyborach, jaką mamy wizję państwa, a po drugie musimy za wszelką cenę zmobilizować po stronie opozycji wszystkich wyborców - mówił wiceprezes PSL Krzysztof Hetman.

Odniósł się także do coraz lepszych wyników w sondażach Konfederacji. Deklarowane przez wyborców poparcie dla tej partii plasuje ją obecnie na trzecim miejscu, po Zjednoczonej Prawicy i Koalicji Obywatelskiej.

- To jest kolejny kamyczek do ogródka wspólnej listy. W każdym podręczniku politologii przeczytamy, że ogromna polaryzacja będzie budowała trzeciego zawodnika, a nim jest dzisiaj Konfederacja. To śmiertelne zagrożenie dla Polski, bo jeśli się popatrzy na postulaty, to nie jest to nawet średniowiecze, to jest katastrofa - powiedział Krzysztof Hetman.

Wymienił takie postulaty jak odmowa prawa aborcji ciąży powstałej w wyniku gwałtu i kara więzienia dla kobiety za dokonanie aborcji.

Gość Radia Opole pytany o to, po co PSL wnioskuje o dymisję ministra rolnictwa Henryka Kowalczyka, skoro arytmetyka sejmowa pokazuje, że ten wniosek nie zyska wymaganej większości powiedział:

- Niech wszyscy polscy rolnicy zobaczą, jak PiS dzielnie broni największego szkodnika, wicepremiera Kowalczyka, który doprowadził do dramatycznej sytuacji polskich rolników. Alarmowaliśmy już w maju ubiegłego roku, że będzie problem z niekontrolowanym napływem zboża z Ukrainy. Od razu zaznaczam, że jesteśmy za tym, żeby Ukrainie pomagać, ale nie kosztem polskich rolników - powiedział Krzysztof Hetman.

Przypomniał, że dzisiaj rolnicy nie są w stanie sprzedać plonów z ubiegłego roku. Gdyby chcieli, to byłoby to poniżej kosztów produkcji, a i tak nie sprzedadzą, bo magazyny są pełne.

- Wszystkie magazyny w Polsce są zasypane ukraińskim zbożem. Alarmowaliśmy ministra rolnictwa, proponowaliśmy, aby wprowadzić kaucję wwozową na te zboża, nie zrobił minister nic, a jeszcze zapewniał w czerwcu rolników, że nie będzie problemów ze skupem i zasugerował, żeby przetrzymali zboże, bo na jesieni dostaną wyższą cenę - mówił wiceprezes PSL w Radiu Opole.

- Byłem na spotkaniu z rolnikami, między innymi z tymi, którzy pogonili ministra w Kielcach, oni zaczynają mówić o samobójstwie, to nie są żarty. Ci ludzie tracą majątek i dorobek całego życia.

Komisja Europejska przeznaczy pieniądze dla rolników poszkodowanych przez import zboża z Ukrainy. Razem z wkładem własnym Polski, będzie to 900 mln zł.

- Straty są na 8 mld złotych, a proponuje się niecały miliard - zaznaczył wiceprezes Polskiego Stronnictwa Ludowego Krzysztof Hetman. - Rolnikowi proponuje się 250 zł rekompensaty do tony pszenicy, ale tylko do trzech ton z hektara. W województwie lubelskim na dobrych ziemiach z hektara otrzymuje się 9 ton i tylko dla gospodarstw do 50 hektarów - podkreślał gość Radia Opole i wyjaśnił, że te zasady zaproponowało Brukseli ministerstwo rolnictwa.

W internetowej części rozmowy poruszyliśmy temat pieniędzy z unijnych funduszy spójności. Przyznał, że pojawiające się informacje o tym, że zagrożone są te środki, są prawdziwe. To ponad 300 mld złotych. Wiceprezes PSL i eurodeputowany tej partii powiedział, że rząd Polski wie, że tych pieniędzy nie dostanie, bo w dokumencie "umowa partnerska" przyjętym przez rząd zapisane są warunki otrzymania pieniędzy. Jednym z warunków jest dostęp do niezależnego, niezawisłego sądu.

- Tam jest wpisane i to wpisali urzędnicy ministerstwa funduszy, "nie spełniamy". Przyjęli dokument z pełną świadomością, że nie spełniają jednego z najważniejszych warunków, aby otrzymać pieniądze z polityki spójności - powiedział Krzysztof Hetman.