"Niektórzy w Stanach Zjednoczonych bagatelizują znaczenie NATO. Wielu europejskich partnerów obawia się, że po listopadowych wyborach prezydenckich w USA amerykańskie zaangażowanie w Sojusz osłabnie. Chciałbym jednak przypomnieć, w jaki sposób NATO jest wpisane w kulturową i polityczną tożsamość jednego kraju w Europie: mojego własnego, Kosowa" - napisał Kurti.

"W 1999 r. bezwzględna kampania prowadzona przez serbskiego przywódcę i prezydenta Jugosławii Slobodana Miloszevicia przyniosła masakry, gwałty i wypędzenia około połowy albańskiej ludności Kosowa. To była katastrofa humanitarna, której kres położyły dopiero bombardowania sił i pozycji Serbów przez NATO" - przypomniał kosowski premier.

Albin Kurti zauważył, że "pokój w Europie i powstrzymanie ludzkich cierpień służyło też interesom narodowym członków NATO". "Konflikt na Bałkanach zwiększa ryzyko rozprzestrzenienia się na Europę Zachodnią, nie tylko poprzez kryzysy uchodźcze, ale także wciągając zagranicznych graczy do walk na europejskim pograniczu" - wyjaśnił.

Kosowski przywódca podkreślił, że również po ustaniu walk NATO odegrało kluczową rolę w państwie, poprzez m.in. budowanie jego potencjału obronnego.

"Chociaż demokracja w Kosowie rozwija się, rosną też zagrożenia dla bezpieczeństwa kraju" - ostrzegł Kurti. "W 2017 r. prezydentem Serbii został Aleksandar Vuczić, były minister propagandy Miloszevicia. Jego awans oznacza powrót do autorytarnej, etnonacjonalistycznej polityki Miloszevicia. Autorytarna polityka Belgradu szczególnie utrudnia życie etnicznym Serbom w Kosowie" - ocenił Kurti.

"Muszą oni poradzić sobie z rolą mniejszości w nowym kraju, w którym populacja etnicznych Albańczyków wynosi około 93 proc., a 7 proc. stanowią inne mniejszości, w tym Romowie i Turcy. Serbia tę integrację utrudnia. Przyłączenie się do instytucji i stanie się aktywnymi uczestnikami kraju wymaga odwagi kosowskich Serbów" - stwierdził polityk.

Odnosząc się do najnowszych napięć pomiędzy Prisztiną a Belgradem, wzmacnianych wojną na Ukrainie, Kurti podkreślił, że "nowy front na Bałkanach służyłby zarówno Rosji, jak i Serbii". "Serbia mogłaby spróbować zdobyć terytorium poprzez agresję, a Rosja mogłaby zyskać silniejszą kontrolę nad Serbią jako swoją marionetką, a ponadto odwrócić uwagę świata od wojny, którą toczy na Ukrainie" - napisał premier Kosowa.

Przypomniał, że "pod rządami Vuczicia Serbia poczyniła znaczne inwestycje zarówno w swoje wojsko, jak i we współpracę wojskową z Rosją" - dodał.

Serbia utraciła kontrolę nad Kosowem po kampanii zbrojnej NATO w 1999 roku i odmawia uznania ogłoszonej w 2008 roku niepodległości swojej byłej prowincji. Kosowo nadal zamieszkuje mniejszość serbska, z której część skupiona jest na terenach północnych, przy granicy z Serbią.Jakub Bawołek (PAP)

jbw/ san/