Jak podkreślała nasza rozmówczyni, mimo powszechnych skojarzeń powstania z cierpieniem, śmiercią i utraconymi nadziejami, wydarzenia te mogą jednak dawać powody do pewnego rodzaju radości.
- Niewątpliwie to, że powstanie stało się swego rodzaju symbolem. Symbolem, który pomagał kolejnym pokoleniom przetrwać. Taki paradoks powstania, które skończyło się klęską i zniszczeniem Warszawy, a także jej ludności. Jednak było ono w pewnym sensie trochę mitem założycielskim dla kolejnych pokoleń rewolucjonistów, buntowników, ale też przestrogą. To, że w 1956 roku nie polała się w większym stopniu krew na ulicach polskich miast, to że rewolucja Solidarności miała pokojowy charakter, to także, nie tylko w moim przekonaniu, były pewne doświadczenia, które wyciągnęliśmy z tej historii. Być może też wyciągnął z niej wnioski także nasz ówczesny "sojusznik", czyli Związek Radziecki, bardzo wstrzemięźliwie podejmując decyzję na temat wysłania wojsk do Polski - usłyszeliśmy.
Zdaniem dr Renaty Kobularz-Buły, powstanie pokazało także wysoki poziom zorganizowanie Polskiego Państwa Podziemnego.
Jak usłyszeliśmy, cieszyć może także fakt, że po wielu latach skazania na zapomnienie, powstańcy otrzymują dziś należne im honory.
- Sytuacja dziś wygląda całkiem inaczej i na pewno ci, którzy dotrwali dzisiejszych czasów, mają to poczucie. Takie jest moje odczucie po rozmowach z nimi.
Naszego gościa zapytaliśmy także o organizowane przez muzeum żywe lekcje historii z uczestnikami Powstania Warszawskiego, a także o to, dlaczego właśnie rocznica tego wydarzenia jest we współczesnej Polsce obchodzona z największą intensywnością.