Rzecznik MSZ o białoruskiej reakcji na polską notę: nie będziemy na takie komunikaty odpowiadać
W czwartek szef MSZ Radosław Sikorski poinformował, że białoruskiemu chargé d'affaires została wręczona nota protestacyjna w związku ze śmiercią polskiego żołnierza, który został raniony nożem na granicy z Białorusią. Zawiera ona żądanie, aby władze białoruskie ustaliły tożsamość mordercy i wydały go polskim władzom.
W piątek rzecznik MSZ Białorusi Anatol Hłaz w odpowiedzi na pytanie TASS przekazał, że strona białoruska otrzymała notę strony polskiej i zostanie ona rozpatrzona przy uwzględnieniu wszystkich okoliczności. Wyraził współczucie krewnym i bliskim zabitego żołnierza, jednocześnie uznając, że potrzebne jest "odnowienie normalnych kontaktów granicznych, aby nie dochodziło do takich tragedii"; za obecny stan kontaktów odpowiedzialnością obarczył stronę polską.
Rzecznik MSZ powiedział PAP, że treść polskiej noty jest jasna: "ustalenie tożsamości i wydanie Polsce mordercy polskiego żołnierza i zaprzestanie ataków hybrydowych". "Ten człowiek przebywa na terytorium Białorusi, więc albo kraj ten zamierza wydać mordercę, albo nie zamierza tego robić, opowiadając przy tym różne dziwne historie" - powiedział PAP rzecznik MSZ.
Powtórzył, że w polskiej nocie "zawarto jasny przekaz: +albo wydajecie tego człowieka, albo nie+". "Wszystkie inne rzeczy są jakimiś niezrozumiałymi propagandowymi wykrętami; nie będziemy na takie komunikaty odpowiadać i grać w ich grę. Zabójca polskiego żołnierza albo jest, albo nie jest chroniony przez państwo białoruskie" - zaznaczył.
W czwartek w Warszawie zmarł szeregowy 1. Warszawskiej Brygady Pancernej raniony nożem 28 maja na granicy z Białorusią. Żołnierz został zaatakowany na odcinku granicy w okolicach Dubicz Cerkiewnych (woj. podlaskie) przez jednego z mężczyzn, którzy w grupie próbowali sforsować stalową zaporę. Gdy żołnierz używając tarczy ochronnej blokował wyłom w stalowej zaporze na granicy, sprawca - po przełożeniu ręki przez płot - ugodził go nożem w okolicy klatki piersiowej. W stronę rannego i udzielającej mu pomocy funkcjonariuszki Straży Granicznej rzucano gałęzie i kamienie.
W czwartek przed południem szef MON, wicepremier Władysław Kosiniak-Kamysz informował, że żołnierz został przewieziony ze szpitala w Hajnówce do Wojskowego Instytutu Medycznego w Warszawie. Stan rannego cały czas był bardzo ciężki. Po południu w czwartek poinformowano, że żołnierz zmarł. (PAP)
wni/ mok/ js/