Kaczyński: dochodziły do mnie informacje o spotkaniach Gowina z opozycją (krótka10)
Prezes PiS stanął w piątek przed sejmową komisją śledczą ds. wyborów korespondencyjnych.
Jak powiedział, jest to absolutnie normalne, że pewne decyzje są podejmowane przez rządzącą partię, a później realizowane przez rząd. "Te pierwsze decyzje nie mają charakteru obowiązującego w sensie prawnym, a te drugie zwykle zmieniają się w normy prawne albo postanowienia. Należy te decyzje oddzielać, bo inne jest ich znaczenie ustrojowe i prawne" - ocenił.
Pytany przez przewodniczącego Dariusza Jońskiego (KO), dlaczego marszałek Sejmu Elżbieta Witek była pominięta przy podejmowaniu decyzji o przesunięciu wyborów prezydenckich w 2020 r., Kaczyński odparł, że było pewne gremium polityczne, które podejmowało decyzje i marszałek "w oczywisty sposób" do niego należała.
Mariusz Krystian (PiS) zapytał świadka, czy wiedział o spotkaniach ówczesnego wicepremiera Jarosława Gowina z opozycją, w tym z szefem klubu KO Borysem Budką. Prezes PiS przyznał, że dochodziły do niego takie informacje. Dodał, że nie słyszał o rozmowach Gowina z Budką, ale o spotkaniach pod Warszawą w domu Michała Kamińskiego. "Tam padały ze strony opozycji propozycje wobec Gowina co do jego przyszłej znaczącej roli politycznej, gdyby uczestniczył w unieważnieniu wyborów. To nie były informacje, które mógłbym uznać jako stuprocentowe pewne, ale po latach mogę powiedzieć, że tego rodzaju akcja ze strony Gowina trwała, ale zakończyła się niepowodzeniem" - mówił Kaczyński. Jego zdaniem, mogło chodzić o funkcję marszałka, a nawet premiera dla Gowina.
Pytania Anity Kucharskiej-Dziedzic (Lewica), m.in. czy mówić do niego "osoba wezwana", jak to zapisano w ustawie o komisji śledczej, wyprowadziły prezesa PiS z równowagi. "To jest robienie sobie komedii i jeśli pani tak będzie zadawać pytania, to ja nie będę na nie odpowiadał" - zareagował Kaczyński.
Jego zdaniem, niewłaściwy był też podniesiony głos i sposób zadawania pytań przez Kucharską-Dziedzic. Zagroził też opuszczeniem posiedzenia komisji. Potem dodał, że zostanie na komisji, by odpowiedzieć na pytania m.in. posłów PiS. Ocenił też, że od momentu, gdy odmówiono mu możliwości wygłoszenia swobodnej wypowiedzi posiedzenie jest nielegalne.
Na pytanie Magdaleny Filiks (KO), dlaczego bierze udział w czymś, co uważa za nielegalne, odparł "z dobroci serca".
Kucharska-Dziedzic pytała też, czy ówczesny premier Mateusz Morawiecki konsultował z nim organizację wyborów w formie korespondencyjnej i sposób rekompensaty dla Poczty Polskiej za koszty związane z przygotowaniem do tych wyborów.
Świadek zeznał, że odbywał spotkania z Morawieckim, ale nie pamięta ich dokładnego przebiegu. Jak przekazał, podstawowe sprawy, o których rozmawiali, odnosiły się do idei przeprowadzenia wyborów i "spraw związanych z dywersją uprawianą przez PO".
Kucharska-Dziedzic zadała też pytanie, czy "Adam Bielan jako rzecznik sztabu Andrzeja Dudy chciał ponad wszystko, by Duda wygrał". "Nie będę odpowiadał na pytania całkowicie niepoważne" - stwierdził Kaczyński.
W pewnym momencie kilku członków komisji, z obu, przeciwnych stron sceny politycznej, mówiło jednocześnie. "Mam dosyć waszego chamstwa" - zwróciła się do posłów PiS Kucharska-Dziedzic.
Przewodniczący komisji Dariusz Joński (KO) powiedział do świadka, że czasem jest prymitywny. "Musi się pan przyzwyczaić, że to nie jest Nowogrodzka, tylko komisja śledcza" - dodał Joński. (PAP)
kmz/ godl/